niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział XXI



            Jechały samochodem Izy. Nie panowała w nim zbyt rozrywkowa atmosfera mimo, że jechały na bal Nowo Roczny. Wiedziały, że dużo sobie nie potańczą, zdawały sobie sprawę, iż bezpieczeństwo ludzi obecnych na balu zależy od nich. Dodatkowo sprawę pogarszała wystająca z bagażnika kosa. Był to element przebrania Ani, ale prawdziwy i ostry.
            Zaparkowały na parkingu przed szkołą. Bal odbywał się na dużej sali gimnastycznej i korytarzu łączącym ją z resztą szkoły.
Ludzi było już bardzo dużo. Paru nauczycieli, studytów i głównie młodzież licealna.
Tegoroczne ozdoby były naprawdę zjawiskowe. Osoby z kółka plastycznego musiały się nieźle natrudzić. Nad wejściem wisiał wielki napis „Bal Noworoczny”, a nad wejściem do Sali gimnastycznej „Szczęśliwego Nowego Roku”. Z sufitu na korytarzu wisiała kolorowa serpentyna. Ściany przyozdabiały rysunki petard i kieliszków szampana, gdzie nie gdzie przyklejone było ciastko. Natomiast sala gimnastyczna przystrojona była w nieco mroczniejszy sposób. Ze ścian uśmiechały się duszki i wampirki. Pod ścianą rozłożona była scena, na której będzie występowała szkolna kapela rockowa.
            Ludzie zaczęli się zbierać w najróżniejszych przebraniach, tak, że trudno było kogokolwiek rozpoznać. Ania wypatrywała Damiana i Klausa. Jeden i drugi był niebezpieczny dla otoczenia. Choć Łowczyni wiedziała, że blondyn nie jest taki, ale „przezorny ubezpieczony”.
- Kurde, ale Damian się przebrał. Wygląda jak prawdziwy wampir – powiedziała Iza.
Widząc zbliżającego się chłopaka. Czarny frak, biała koszula poplamiona krwią, bo bardzo możliwe, że była prawdziwa i czarne spodnie. Z ust wystawały dwa śnieżnobiałe, ostre jak brzytwa  kły, które na pewno były prawdziwe. Z błękitnych, z pozoru szczęśliwych oczu biła złość.
Ani nie mówiła dziewczyną czego się dowiedziała o tym chłopaku. Nie wiedziała jak zareagują i czy Damianowi by to odpowiadało. Tak, po mimo jej przygody z nim liczyła się z jego zdaniem.
- Możemy porozmawiać? – spytał.
- Jeśli masz coś ważnego do powiedzenia.
Obią dziewczynę  ramieniem i zaprowadził na korytarz gdzie było nieco ciszej.
To było uczucie którego Ani brakowało, za którym tęskniła.
- Nie jesteśmy sami – powiedział kiedy się zatrzymali – Wyczuwam wampiry i na pewno więcej niż tylko Klaus.
- Możesz wskazać?
- Nie, niestety, ale mieszają mi się z ludzką krwią.
- Więc musimy się rozdzielić i ich poszukać.
- Myślę, że to nie będzie konieczne. Szukają cię więc prędzej czy później podejdą do ciebie i…
- Ale zanim to zrobią mogą przedtem zabić jakąś niewinną osobę.
- Więc ja o to zadbam – odwrócił się i już chciał odchodzić jednak powiedział jeszcze – Uważaj na wilkołaki, kręcą się koło ciebie – I odszedł.
Ania wróciła do dziewczyn, które już zaczęły tańczyć do muzyki granej przez kapele. Gdy ją zobaczyły przestały się bawić i podeszły z twarzami pełnymi obaw.
- Są tu. Trzeba mieć się na baczność. Jeśli chcecie jechać do domu wsiadajcie w samochód i nie wracajcie – powiedziała szybko rozglądając się.
- Ooo jedziecie do domu? No co wy…? - odezwał się Kacper za ich pleców. Kompletnie nie zauważyły kiedy przyszedł.
Przebrany był za wilkołaka, choć za specjalnie się nie postarał. Rozszarpane spodnie, koszula stanowczo za duża poplamiona jakąś klejąca cieczą i sztuczna krwią, również poszarpana. Włosy roztrzepane tak, że każdy skierowany był w inną stronę. Jego oczy były nieco rozkojarzone, rozglądał się tak jak Ania tylko bardziej dyskretnie.
Wilkołak. W brunetce od razu obudziła się przestroga jaką wypowiedział do niej Damian. Ale Kacper? Przecież byli sobie dość bliscy. Zauważyłaby coś, poczuła. Przecież ten uroczy brunet nie może być zły, a tym bardziej wilkołakiem. To tylko przebranie.
- Nie jeszcze nie jedziemy, ustalamy tylko godzinę – odpowiedział mu w końcu Magda.
- W takim razie porywam cię do tańca.
I ruszył z blondynka w wir tańczących par.
            Bal mijał w miarę szybko. Ania nie widziała już później Damiana. Nie pojawił się też Klaus. Nie rozpoznała żadnego wampira. Na szczęście też nic się nie wydarzyło.
Zespół ogłosił, że do nowego roku został pięć minut i czas zbierać się na dworze aby zobaczyć pokaz sztucznych ogni. Tłum zaczął się wylewać na świeżę powietrze.
Trzy…
Dwa…
Jeden…!
W powietrze wyleciał chyba z tuzin fajerwerk. Wybuchały nad niebem w najróżniejszych kolorach. Małe, duże, zielone, czerwone. A potem kolejna porcja.
Po pokazie wszyscy uczestnicy balu zaczęli wchodzić do środka. Zanim kapela zaczęła grać na sali panowała wrzawa, którą przerwał krzyk. Długi, piskliwy i pełen paniki.
Ania wraz z dziewczynami zaczęła biec do toalet z których wydobywał się krzyk. Jednak musiały się przeciskać przez tłum, który też ruszył w tamta stronę.
Łowczyni udało się dobiec jako pierwszej. Przed drzwiami do damskiej toalety stała ładna, ale dość wytapetowana blondynka. Łzy z jej oczu lały się strumieniami. W czasie kiedy Iza z Martyną zajęły się dziewczyna Ania i Magda weszły do toalety.
Pierwsze co rzuciło się w oczy to wielka kałuża krwi. Pokrywała praktycznie całą posadzkę. Ściany i kabiny również były pokryte czerwona cieczą. W centrum leżało ciało. Powyginane w różne strony. Kończyny powyginane były pod najróżniejszymi kątami. Biała suknia teraz była praktycznie cała różowa.
- Ania… - odezwała się Magda drżącym głosem wskazując lustro nad umywalkami.
Leśna polana, albo ofiar będzie więcej.
Mówił napis na lustrach. Napisany był na pewno krwią dziewczyny leżącej na podłodze. A w jednej z umywalek…
Ania szybko spojrzała na ciało. Brakowało mu głowy, wielki kołnierz przysłaniał rozerwaną szyję. A w umywalce leżała głowa z jeszcze otwartymi oczami. Były one, choć martwe, pełne przerażenia. Błysk życia uszedł z nich, uleciał. Na czole napisana była liczba 113.
Dziewczyna patrzała w te przyćmione oczy i zdała sobie sprawę kim jest ta dziewczyna, którą ewidentnie dopadł Klaus.
Zmasakrowane ciało pozbawione głowy należało do dziewczyny, która dobrze znała. Której nie lubiła, ale nie życzyła jej takiej śmierci.

- Ty też tak zginiesz – wyszeptała. A w jej głowie rozległ się skrzeczący śmiech.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział XX


            Święta, święta i po świętach.
Każda z dziewczyn starała się by wszystko wyglądało tak jak zwykle, bez niepotrzebnych smutków.
Dzień przed Wigilią ze szpitala wyszła mama Izy. Dziewczyna była bardzo szczęśliwa. Z kobietą było już wszystko w porządku. Towarzyszyły jej tylko nocne koszmary, wciąż krzyczała imię Klausa i Ani, ale coraz ciszej. Personel szpitala załatwił jej najlepszego psychologa, jakby to miało coś pomóc. Tak więc brunetka z matką spędziły święta w rodzinnym domu Ani.
Oczywiście nie obyło się bez niespodzianki od Klausa.

            Ania i Iza wygnane spać po świątecznym maratonie filmowym wspinały się po schodach. Brązowooka otworzyła drzwi od swojego pokoju, a na dziewczyny zawiało mroźnym wiatrem. Brunetki ostrożnie weszły do pokoju i zapaliły światło. Okno było zamknięte… Iza podeszła do parapetu na którym były umieszczone dwie paczuszki mała i większa. Zielonooka chwyciła tą malutką i otworzyła.
- To chyba od Damiana – powiedziała wyjmując z pudełeczka srebrny naszyjnik z małym niebieskim wisiorkiem. Z lapis-lazuri.
Ania podeszła i chwyciła go do ręki by upewnić się czy na pewno. Było to małe serduszko wyrzeźbione w tym kamieniu. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego
Jednak nie było żadnego liściku.
- Jest jeszcze ta – odezwała się Iza, wskazując na większą paczkę.
Ania wzięła ją do ręki. Przylepiona była karteczka Dla moich kochanych dziewczyn. Brunetka nie rozpoznała pisma choć już je gdzieś widziała.
Otworzyły wspólnie paczkę. W środku był list i zawiniątko w chusteczce. Iza do ręki wzięła liścik.
         W ten zimowy wieczór przesyłam wam zimne paluszki na dowód mojego niezadowolenia, że jeszcze żyjecie. Możecie współczuć tej wiedźmie.
Wciąż na Ciebie czekam, moja droga Łowczyni.
Do szybkiego zobaczenia kochane
Klaus
- Zimne paluszki? – zapytała przestraszona Iza po przeczytaniu tekstu.
Ania rozwinęła zawiniątko i zamarła. Zielonooka spojrzała na zawartość i zwymiotowała prosto do pudełka.
Zawartość chusteczki stanowiły dwa palce wskazujące, kciuk i ucho… Człowieka. Prawdopodobnie kobiety, ponieważ paznokcie pomalowane były na czerwony kolor.
Brązowo oka wrzuciła prezent do pudelka z wymiocinami koleżanki i wybiegła znim, żeby jak najszybciej wyrzucić je do śmieci.
Nie zastanawiała się czyje to palce. Co zrobią śmieciarze kiedy znajdą to w pojemniku na śmieci. Nie obchodziło jej to. Ale wiedziała, że Klaus poszwa się znacznie za daleko. Trzeba jak najszybciej stoczyć ostateczna bitwę.

            Damian nie odzywał się przed świętami, ani po świętach, wyłączając z tego prezent. A Ania czuła dziwne ukucie w sercu za każdym razem jak patrzała na wisiorek. Z jednej strony wolała nie utrzymywać z nim kontaktu, ale jednak jej go brakowało. Pomimo tych wszystkich przytłaczających spraw czuła pustkę w sercu i umyśle. A wszystkie rozmowy w jakich uczestniczyła dotyczyły balu co przytłaczało ja jeszcze bardziej. Rozmawiały o tym dziewczyny w ostatnim tygodniu szkoły, mówiła o tym jej mama…
Sobota tez mijała zdecydowanie za szybko. Wstała wcześnie obudzona przez brata, ale godzina siedemnasta też przyszła bardzo wcześnie. Przyjechały Magda, Marti i Iza. Wszystkie jak zwykle przygotowywały się u niej w domu.
Martyna przebrała się w Kleopatrę. Biała tunika po kostki z rozszyciem na boku tak, że gdy szła jej noga była widoczna. Złocisty gruby pas w tali i ogromny, zapewne ciężki, kwadratowy łańcuszek. Ostry dość specyficzny makijaż. A na głowę położyła coś w stylu korony zrobionej z czegoś podobnego do złotych węży, ale jak to było zrobione nie chciała zdradzić.
Magda wyglądała jak królowa Śniegu. Biała dość obszerna suknia z cekinowymi wzorami na gorsecie. Bez zbędnego makijażu, tylko pojaśniła cerę. Włosy ułożyła w eleganckiego koka. Na czubek głowy położyła jeszcze srebrny diadem. Objechała za nim pół miasta.
 Iza przebrała się za zombie. Blada twarz, krwisto czerwona szminka znajdująca się dużo ponad ustami i czarne kreski wyglądające jak łzy. Luźna biała bluzka która lekko poplamiła czerwona farba w spreju, czarna spódnica i dość dziurawe czarne rajstopy.
Ania miała przedstawiać śmierć. Długa czarna suknia obszywana koronkami. Gorset był bez rękaw, ale na to ubrała czarne koronkowe bolerko. Czarne szpilki na platformie. I jej peleryna łowczyni.
Ponadto jednak do jednego z ud przymocowała pasek do którego przyczepione miała dwa kołki, nuż i pistolet naładowany jesionowymi nabojami.

Szła tam pilnować ludzi przed Klausem a nie się bawić

~*~
Witajcie :)
Przepraszam za spóźnienie, ale ciągle mam problemy z komputerem, a do tego jeszcze doszedł internet. jestem odcięta od świata. Dziś w ogóle zaczął działać choć strasznie opornie... Nie wiem czy to sieć coś naprawia, czy komputer źle odbiera, a może jeszcze jakieś inne gówienka. 
Stwierdziłam, że nie będę opisywać Świąt, bo było by to dość nudne, mam nadzieje, że nie macie nic przeciwko temu.
No to zmykam.. Do zobaczenia :*
P.S. Nie wiem czy rozdział na pewno będzie 30.11, ponieważ nie mam pojęcia jak długo będzie działał internet. za jakiekolwiek opóźnienia już teraz najmocniej przepraszam :}

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział XIX


            Ania poczuła mocne uderzenie barkiem o ziemie. Zabrakło jej tchu. Powietrze nie chciało wejść, ani wyjść z jej organizmu.
 Prosto na nią spadło jeszcze jedno ciało. Wyższe i cięższe. Dziewczyna spojrzała prosto w niebieskie tęczówki jarzące się czerwonym blaskiem.
Udało jej się nabrać powietrza. Zrobiło jej się lżej i nad sobą zobaczyła wysoką przystojną postać. Damiana. Posłał jej przepraszające spojrzenie i ruszył na Agatę.
 W ciągu zaledwie sekundy znalazł się koło dziewczyny. Złapał ją w pasie i rzucił na ziemię. Roztrzęsiona zaczęła miotać w niego zaklęciami jakie przyszły jej do głowy. Chłopak zakneblował dziewczynie usta ręką i zbliżał twarz do jej szyi. Z gardła przestraszonej dziewczyny wydobywały się piski.
Ania rzuciła się biegiem w kierunku leżących. W ostatniej chwili złapała Damiana za ramię odciągając od Agaty.
- Przestań! – krzyknęła łamiącym się głosem.
- Przecież ona chciała cię zabić.
- Ona nie jest sobą! Przecież Klaus ją opętał. – Damian zszedł z Agaty. Ta spojrzała na nich z ziemi. Wstała, ale nie uciekała. Wpatrywała się w Anię jak zahipnotyzowana, a jej oczy po raz pierwszy tej nocy zabłysły swoim naturalnym kolorem.
- Nie będzie szczęśliwego zakończenia. Będziesz cierpieć podwójnie. – wyszeptała. W mgnieniu oka zginęła w lesie.
- To mnie przerasta – powiedziała Ania.
Damian spojrzał jej prosto w oczy. Kciukiem otarł łzy które wypłynęły z czekoladowych oczu.
- Jesteś silniejsza niż myślisz. Poradzisz sobie. – przytulił ją do siebie.
Dziewczyna znowu poczuła to wspaniałe uczucie  wzbijania się ponad ziemie. Złapała chłopaka w pasie, aby  się zabezpieczyć przed upadkiem. Ufała mu po mimo jego tajemnic które dopiero poznała. Czuła jego silne ramiona na swoich plecach. Lecieli. Frunęli w swoich obięciach.
- Tym razem mnie nie usypiaj – wyszeptała w szyje Damiana.
            Wylądowali koło brzozy przez którą Ania zawszę się wspinała do okna. Karmazynowe promienie słońca przysłaniały kłębiące się ciemnie chmury. Dziewczyna weszła na pierwszą gałąź drzewa. Odwróciła się jeszcze do chłopaka, który stał pod brzozą i wpatrywał się w nią smętnym wzrokiem.
- Dziękuje – powiedziała – I przepraszam.
Szybko wspięła się do okna i weszła do swojego pokoju. Iza jeszcze spała. Ania najciszej jak umiała wyszukała czyste ciuchy i poszła do łazienki.

           Siedziała w kuchni mieszając łyżkom w miseczce rozmoczonych płatków.
 Słońce już zawisło nad horyzontem, ale przez ciemne chmury nie było go widać. Pogoda zdawała się ze sobą walczyć. Kiedy jedna chmura odpuściła i popłynęła dalej, nagle jej się odwidziało i wracała na swoje miejsce, z powrotem zasłaniając światło słoneczne. Normalnie człowiek  nie zwrócił by na coś takiego uwagi, ale ona przecież jest inna. To ma dla niej ogromne znaczenie. Pytaniem było tylko czy to natura walczy z Klausem, czy Damian?
Damian. Kolejny problem dziewczyny z którym nie wiedziała co zrobić. Była z nim szczęśliwa. Czuła się kochana. Miłość każdy interpretuje inaczej, więc myślała, że on jeszcze nie dorósł do prawdziwej miłości, ale może uda jej się go rozkochać. Tak tłumaczyła sobie jego niechęć do bliskości. Jednak było zupełnie inaczej. To takie przykre, a może przerażające?
Teraz chciała zajmować się tylko problemem z Damianem, ale przecież nie mogła. Jest jeszcze Klaus, Agata, dziewczyny i całe miasto.
Boże! Ile ona by dała za życie normalnej dziewczyny. Za problemy związane z doborem ciuchów i skórką pomarańczy na udach.
 Jej nieprzytomny wzrok padł na sikorkę bezradnie próbującą się wzbić w powietrze, jednak silny wiatr skutecznie jej to uniemożliwiał. Ania była zupełnie jak ten ptaszek, kiedy już myślała, że uda jej się odbić od dna wracała na to samo miejsce. Nagle ptaszyna spadła z płotu. Czy ona też ma tak skończyć?
Wstała od stołu i wycofała się z kuchni by iść pomóc sikorce jednak wpadła prosto na Izę.
- Gdzie idziesz? – spytała.
- Ja… - Ma jej powiedzieć o metaforze z ptaszkiem? Nie, to głupie. – Nie ważne… do ciebie w sumie.
- Musimy porozmawiać o balu.
- Nie idę na bal – powiedziała Ania posępnie siadając z powrotem na krześle przy swojej misce.
- Jak to? Damian będzie załamany.
- Nie, myślę, że sobie z tym poradzi. To… dość trudna sprawa – Iza pochyliła się nad Stołem i uścisnęła rękę Łowczyni.
_ Myślę jednak, że powinnaś iść na ten bal – powiedziała po chwili. Ania już chciał przerywać jednak dziewczyna na to  nie pozwoliła – Ktoś musi pilnować tam porządku. Co będzie jeśli Klausowi uda się tam dostać?
- Wiesz – zaczęła Ania po chwili zastanowienia – To jest całkiem dobry pomysł. On faktycznie może się tam dostać.
- Kto ma się dostać? – do kuchni weszła mama Ani.
- Rozmawiamy o balu – odpowiedziała Iza – Kto dostanie się do konkursu na królową.
Rodzicielka brunetki uśmiechnęła się na ta wiadomość.

Moja mama jest zbyt łatwowierna, pomyślała łowczyni.


~*~
Cześć czołem! xD 
Dzisiaj rozdział stosunkowo krótki, ale mam problemy z komputerem... jednak mam nadzieje, że się Wam spodoba. Nie jestem zadowolona z dialogu dziewczyn na końcu, ale Wy to oceńcie.
Do zobaczenia :*

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział XVIII


            Chłopak uderzył pięścią w drzwi. Zasyczał z bólu, przez parę drzazg które wbiły mu się w skórę. Pieprzone drzewo, pomyślał.
Wciąż nie mógł uwierzyć, że tak po prostu wyszła. Dziewczyna, którą darzył uczuciem jak nikogo przedtem, kobieta dla której gotowy jest się zmienić, a nawet umrzeć, po prostu wyszła. Pozostawiając po sobie słodki zapach różanych perfum, unoszący się w całym pokoju.
Każdy mięsień w jego ciele mówił mu, żeby za nią wybiegł, poleciał, śledził. Cokolwiek byle jej nie zostawiać samej. Ale przecież ona tego nie chce. Powiedziała, że to koniec.
Jednak wampirzy zmysł nie dawał mu spokoju. Przed oczami widział przeróżne, straszne sytuacje. Krzyk, srebrne światło, śmiech.
            Damian zerwał się z łóżka. Podbieg do okna i skoczył. Ogromna sroka wzbiła się w powietrze, a jej skrzek rozdarł cisze nocy.

            Wysoka zakapturzona postać poruszała się bezszelestnie w gąszczu drzew. Na jej ramieniu siedział czarny jak węgiel kruk. Kraczał coś do ucha postaci a ta przytakiwała co jakiś czas.
W końcu zobaczyła swój cel. Po szosie szła dziewczyna w wiszącej krzywo czarnej pelerynie. Co jakiś czas podciągała nosem. Jej kręcone, brązowe włosy były poplątane i wpadały jej do ust. Obcasy jej czarnych kozaków dudniły z każdym krokiem na asfalcie, który dziś wyjątkowo był odśnieżony. Zupełnie jakby wiedział co ma się wydarzyć i chciał tym samym sprawiać większy ból.
Zakapturzona postać przesunęła się za drzew specjalnie łamiąc gałązkę, która wydała głośny trzask.

            Ania zatrzymała się w pół kroku. Słyszała trzask. Na pewno coś trzasnęło, ale czy możliwe, że to jakieś zwierze?
Nagle za wielkiego dębu pomału zaczęła wychodzić zakapturzona postać. Po sylwetce i stylu poruszania można stwierdzić, że to kobieta. Przystanęła patrząc prosto w oczy brunetki.
- Miło cie znowu widzieć – powiedziała głosem tak znajomym a zarazem obcym – Cieszymy się, że jednak przyszłaś sama.
- Kim jesteś? – spytała Ania, bojąc się, że jej obawy są słuszne.
- Ohh. Takich rzeczy ofiary zazwyczaj dowiadują się tuż przed śmiercią, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek – blade dłonie sięgnęły do kaptura zdejmując go powolnie.
            Ania zobaczyła jak z przerażającej postaci wyłania się blada, słodka dziewczyna. Agata.
- O Boże – wyszeptała. Widząc jej niebieskie tęczówki pełne nienawiści i czerwonego błysku.
- Przerażona?
- Skąd… - odpowiedziała Ania. Spodziewała się, że Klaus będzie chciał zgarnąć Agatę, ale miała nadzieje, że jednak go ubiegnie. Choć po "śnie" Madzi nie była już tego tak pewna. – Gdzie jesteś Klaus? Wiem, że jesteś tu razem z nią!
            Wielki kruk który znajdował się na ramieniu Agaty zakraczał głośno. Wzbił się w niebo i zniknął w ciemności nocy.
- Oh… kochanie, oczywiście, że jestem. – za pleców łowczyni zabrzmiał niski chrapliwy głos.
Ania odwróciła się w tamtą stronę.
W jej kierunku spokojnie kroczył Klaus. Długie brązowe włosy niezgrabnie otulały jego twarz. Czarna koszula idealnie opinała się na jego klatce piersiowej. Atłasowe ciemne spodnie znajdowały się na jego długich nogach. Mrocznego charakteru dodawała mu czarna skórzana peleryna sięgająca jego łydek. Jej wielki kołnierz przyozdobiony był ćwiekami w kolorze jasnego beżu.  Dziewczyna mogłaby przysiądz, że zrobione zostały z kości. Jego twarz oszpecały liczne blizny i brak połowy nosa. Pokazał swoje żółte zęby w krzywym, ale triumfalnym uśmiechu.
- Tak się cieszę, że cię widzę – powiedział przybliżając się jeszcze bardziej.
- Bez wzajemności – odpowiedziała Ania starając się, żeby zabrzmiało to dość normalnie, ale jednak drżała ze strach przed nim. – Więc postanowiłeś nie czekać na swoją śmierć i przyszedłeś się z nią spotkać już teraz?
- Oj jej… aż tak mnie nie lubisz? – zapytał drwiąco – Szkoda tylko, że to nie ja dzisiaj umrę… Wiesz, nie mam czasu, żeby zajmować się takimi śmieciami jak ty, ale moja kochana Wiedźma z pewnością to zrobi. – Wskazał ręką na Agatę, która zaczęła iść w ich kierunku.
Ania spojrzała na dziewczynę, zdążyła już założyć na głowę kaptur. Szła pewnym siebie krokiem.
- Nie możesz… - odezwała się Łowczyni do Klausa, ale ten już zniknął.
Przecież nie może walczyć z Agatą. Nie zabije swojej koleżanki. Nie może tego zrobić. Klaus wiedział jak ją pokonać, wiedział, że nie będzie walczyć z niewinną.
            Dziewczyny stały w odległości zaledwie pięciu metrów. Peleryna Agaty zaczęła łomotać od podmuchów siły, którą zbierała w sobie do ataku i którą tylko ona mogła odczuć. Uniosła ręce ku górze łącząc ze sobą palce nad głową. Mamrotała coś pod nosem w nieznanym języku. Wzniosła się pół metra nad ziemię i spojrzała z nienawiścią na Anie.
- Air! Suffocat eam! – wykrzyknęła, zamaszystym ruchem kierując ręce w stronę zdekoncentrowanej brunetki. Z dłoni Czarownicy wypłynęły strugi srebrnego światła.

Przed oczami Ani  widniała tylko unosząca się w powietrzu postać Agaty i srebrne światło lecące prosto w jej stronę… z jej ust wydarł się przeraźliwy krzyk.

~*~
Witajcie :) Nieobecność na blogu była bardzo długa, ale jestem z nową dawką emocji. Ten rozdział pomimo, że krótki był pisany bardzo długo z powodu braku weny. jednak mam nadzieje, że się Wam spodoba :) Co myślicie o Ani i Damianie, powinni być razem czy nie? A co z Agatą?
A po za tym jak Wam minęło Hallowen? Były cuksy?
Już Wam nie zawracam głowy. Do zobaczenia 10 listopada xD

wtorek, 26 sierpnia 2014

Przepraszam

 Przepraszam Kochani, ale zmuszona jestem zawiesić bloga. Ostatnio mam problem z pisaniem… niby wiem co się wydarzy, jak ma to wyglądać, ale nie wiem jak to czytelnie opisać. A nie chce wstawiać Wam jakiś rozdziałów wyjętych (sorki za wyrażenie) z koziej dupy.

Na pewno jeszcze tu wrócę, mam nadzieje, że w drugim tygodniu wrześnie pojawi się już nowy rozdział. Dokładna informacja pojawi się w „Aktualnościach”


Jeszcze raz przepraszam i do zobaczenia :)

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział XVII



            Ania poruszyła się lekko. Chłopak od razu wstał z fotela i podbiegł do łóżka. Dziewczyna zaczęła poruszać wargami. Niebieskooki bez zastanowienia zbliżył swoją twarz do twarzy dziewczyny. W jego nozdrza uderzył słodki różany zapach. Już miał całować te piękne malinowe usta kiedy poczuł też zapach jej krwi, więc w porę się opamiętał. Odsunął się od dziewczyny i złapał tylko jej dłoń. Patrzył jak powoli unoszą się jej powieki. Jak w jej pięknych czekoladowych tęczówkach pojawiają się iskierki szczęścia które… zamieniają się w płomienie wściekłości i przerażenia?!
            Kiedy Ania zobaczyła niebieskie oczy swojego chłopaka ucieszyła się jego obecnością, ale szybko zdała sobie sprawę, że coś tu jest nie tak. Wszystko o czym myślała już od listopada kiedy poznała Damiana zaczęło się spełniać. ON był WAMPIREM. Wszystkie te podejrzenia, które skutecznie w sobie tłumiła miłością do niego okazały się być prawdą.
Co teraz? Powinna go zabić czy zerwać z nim wszystkie kontakty? A może powinna dale z nim być i kochać tak jak jeszcze nigdy przedtem, bo przecież to miłość nas wybiera, nie my ją.
- Jak mogłeś? – wyszeptała w końcu. -  Jak mogłeś mi to zrobić?
- Nie rozumiesz, kochanie…
- Nie mów tak do mnie! – wykrzyknęła odsuwając się od blondyna.
- Ale… ja naprawdę cię kocham. Gdyby tak nie było na pewno wąchałabyś już kwiatki od spodu. Kiedy zobaczyłem cie na tym drzewie, wiedziałem, że nie dam rady cie zabić…
- Na jakim…? – no tak, pomyślała dziewczyna, Damian jest Łowcą Łowców, jest tym który miał mnie zabić, a ja nawet nie łączyłam faktów, że zjawili się w tym samym czasie. – Więc nie miałeś w planach mnie zabić?
- Nie! – wykrzyknął – Choć na początku miałem taki plan. Już na tym zebraniu kiedy zobaczyłaś mnie pierwszy raz czułem twój różany zapach – Ania zarumieniła się – Wiedziałem gdzie się znajdujesz, więc zabrałem parę tych głąbów pod to drzewo, ale kiedy zobaczyłem twoja sylwetkę, bladą dłoń coś poruszyło moim sercem. To było tak jakby zaczęło na nowo bić. Od kiedy umarłem nie miałem takiego uczucia. Śledziłem cię, byłem przy tobie o świcie słońca i pełni księżyca, od tamtego czasu byłem przy każdej sekundzie twojego życia. Na początku chodziłem za tobą, żeby znaleźć jakieś słabe punkty u ciebie i, żeby poczuć jak moje oziębłe serce zaczyna bić. Ale potem zdałem sobie sprawę, że nie chcę cię zabijać, że wypełniasz moje życie radością, miłością i strachem… - zrobił przerwę i spojrzał na swoją ukochaną, kiedy ta wpatrywała się na niego zaszklonymi oczami, ale się nie odzywała zaczął mówić dalej – Bałem się ciebie, bałem się o ciebie i bałem się mnie… od kiedy się zakochałem żyłem w strachu.
- Nie rozumiem… - odezwała się brunetka – Czemu bałeś się mnie i samego siebie? – blondyn zaśmiał się cicho, ale nie jak to miał w zwyczaju, tak łagodnie, to brzmiało jak śmiech zabójcy z horroru, czy jakiegoś psychopaty.
- Bałem się ciebie, bo wiedziałem czym się zajmujesz. Rozmawiałem z tobą telepatycznie, żebyś tylko nie zadała mi pytań skąd pochodzę i czy jestem wampirem – znów się zaśmiał – Ale byłaś za silna, czasem udawało mi się coś zdziałać, ale nie zawsze. Pamiętam ten dzień kiedy po raz pierwszy padłaś w moje ramiona, już czułem, że cos jest nie tak. Wiedziałem, że chcesz się zapytać właśnie oto. Ale chciałem cie mieć w moich obięciach, niestety czułem jak moje kły się wydłużają… Bałem się siebie i o ciebie ponieważ miałem świadomość do czego ja jestem zdolny. Byłem przerażony kiedy czułem twój zapach mieszany z ciepłym zapachem twojej krwi. Bałem się, że się nie opanuje… i tak też się stało. – westchnął zmartwiony. Brązowooka przypomniała sobie dwa strupki jakie znalazła niedawno na swojej szyi, przecież to było zaledwie dwa dni temu. Dotknęła dłonią tego miejsca ale po rankach nie było już śladu – Szybko się goją – powiedział chłopak widząc jej reakcje.
- Wiesz to nawet nie bolało… to wręcz było przyjemne – uśmiechnęła się do niego na pocieszenie.
- Mnie bolało… kiedy wracałem do domu i zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem. Bo kiedy cię nareszcie spróbowałem poczułem ogromną radość…!
            Ania siedziała w milczeniu patrząc na chłopaka. Jej kochanego blondyna. Jej chłopca z oczami jak ocean, takimi niebieskimi i głębokimi. Przypominała sobie te chwile kiedy musiał ją ugryźć. Ona też czuła radość, co więcej, czuła podniecenie, tak jakby tego chciała.
- A co z twoją rodziną? Czy oni też…? – odważyła się w końcu spytać.
- Nie… - jego oczy nagle stały się granatowe, zachowywał się jakby był w innym świecie. Mówił i nie zważał na pytania dziewczyny – Ja ich zabiłem. To było jak miałem osiemnaście lat, w 1698 roku. Siedziałem za domem, albo raczej szałasem, w którym mieszkaliśmy, czekałem na ojca który miał wrócić z pola, ale za miast niego doczekałem się Irs’a. zaprowadził mnie pod drzewo to była piękna jabłoń. Rozmawiałem z nim, Aż wrócił ojciec i wygnał go, a ten powiedział, że jeszcze wróci. Byłem wściekły ponieważ polubiłem tego starca. Nigdy nie dowiedziałbym się czemu tato tak go potraktował, bo odkąd pamiętam uczył mnie pomagać starszym, a Irs’a wyrzucił. Niestety staruszek sam postanowił odpowiedzieć mi na to pytanie. Przyszedł do mnie w nocy, o dziwo nie obudził nikogo oprócz mnie. Powiedział, że musi się zemścić na ojcu za to co mu zrobił. Wiem, że zasnąłem, a kiedy się obudziłem jego usta były we krwi. W mojej krwi. Ja tez miałem ochotę wkuć się w jego szyje, ale powiedział, że mój ojciec jest smaczniejszy i ja… - przełknął głośno ślinę – Ja ugryzłem mojego ojca… szarpał się, próbował się uwolnić, ale byłem za silny. Irs zajął się moja matką, a mi rozkazał pożywić się siostrą. Rozumiesz?! Siostrą… Izabel miała dopiero cztery lata! – do jego oczu zaczęły napływać łzy. Wampir, płaczący wampir. – Ja nie wiedziałem co się dzieje, z głodu chciałem rzucić się też na brata, ale starzec mnie powstrzymał i powiedział, że ten śmierdzi wilkami, nie warto. Kazał mi się położyć do pryczy, zasnąłem. – przerwał na chwilę – Kiedy się obudziłem w domu zobaczyłem kompletną masakrę, pełno krwi, moja cała rodzina leżała w piach zakrwawiona. Kiedy zaczęły do mnie napływać fakty zacząłem płakać i usłyszałem słaby głos mojego brata. „ Zabrał księgi… musisz je odzyskać i pomóc mi tak jak to robił ojciec…”. Nie wiedziałem o co chodzi. Zajmowałem się nim przez jakiś czas, ale pojąłem, że jestem za blisko ludzi, że i tak za dużo zwierząt i dziewcząt skrzywdziłem. Miałem za wielki popęd na krew. Chciałem odejść, ale Zayn mnie ubiegł i odszedł pierwszy. Potem słyszałem jeszcze, że w miasteczku grasuje stado wilków wśród których można ujrzeć właśnie mojego brata. Ja chodziłem po świecie zabijając wampiry i ludzi… stałem się bohaterem, ponieważ zabijałem wampiry, a ludzie nie wiedzieli, że tez nim jestem i, że robię to tylko by zdobyć moc. Kiedy wreszcie posiadłem większość wampirzych tajemnic chciałem się unormować i zamieszkać w jakimś małym miasteczku z dostatkiem pożywienia. Jednak zlecono mi zadanie które z chęcią przyjąłem, ale nie mogłem go wykonać. Miałem cie zabić, a zamiast tego się zakochałem. Jednak kiedy zobaczyłem moje księgi pod twoja szafką wściekłem się, opętałem ją, żeby dowiedzieć się jak je zdobyłaś…
- Więc to ty opętałeś Magdę? – zapytała Ania nie do końca zdając sobie sprawę z sensu słów Damiana. – Ty byłeś, sroką?... To ty ciągle pojedynkowałeś się z Klausem – tym razem stwierdziła dziewczyna.
- Tak… - westchnął.
             Historia blondyna wydawała się ani straszna, ale było jej tez szkoda chłopaka tyle wycierpiał… i co ona ma zrobić?
- Ja… - powiedziała wstając z łóżka – Pójdę już – chłopak spojrzała na nią, ale jej nie zatrzymywał. Wiedział, że potrzebuje czasu, że teraz wszystko może się zmienić. Ale wiedział też, że dalej będzie kochał tą bladziutką brązowooką dziewczynę.
- I nie dzwoń do mnie – dodała trzymając rękę na klamce – Lepiej będzie jeśli damy sobie spokój.
            Już otwierała drzwi, ale zamknęły się przez mocne uderzenie jakie zadał im chłopak, tym samym zagradzając drogę dziewczynie.
- Spokój? – spytał, a ta kiwnęła głową – Czyli koniec? – dziewczyna nie potrafiła odpowiedzieć,  nie chciała. – Ale ja cię kocham.
- W naszym przypadku te słowa nie mają zbyt dużej wartości.
-Wiem, że wcale tak nie uważasz…
- Ja sama nie wiem co uważam.

            Ania otworzyła drzwi i tym razem Damian jej nie przeszkodził. Wyszła z jego pokoju, apotem z pensjonatu. Płakała… hym, raczej pozwalała wypłynąć co jakiś czas trzem–czterem łzą. 

     Hej :) Jak tam pierwszy miesiąc wakacji?
Przepraszam, za spóźnienie i, że wstawiam rozdział o takiej porze, ale wczoraj jeszcze nie był gotowy... sorki.

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział XVI

Rozdział chciałabym zadedykować Małej Jędzy.
 Dziękuję, że wciąż ze mną jesteś i wiernie komentujesz moje wypociny :)


            Ania westchnęła i zaczęła opowiadać o swoim śnie co wiąże się z wydarzeniami wczorajszej nocy. Dziewczyny słuchały zaciekawione i przerażone jednocześnie.
- Najgorsze jest to – powiedziała brązowooka na końcu swojej wypowiedzi – Że nie wiem co z tym zrobić. – przyjaciółki poklepały ją po ramieniu.
- Damy radę – powiedziała Marti.
- Nie rozumiecie?! – wykrzyknęła w odpowiedzi Łowczyni – Skoro zabił ojca Izy to w każdej chwili może zabić was! Nie podarowałabym sobie gdyby to się stało.
            Dziewczyny przytuliły się.
Czas na wojnę. Walka już się zaczęła. Pierwsza bitwa przegrana…
Czas wezwać wojsko… trzeba porozmawiać z Agatą o jej zdolnościach i prosić, wręcz błagać, żeby jednak wybrała dobro.
- A gdzie Magda – zapytała nagle Iza. Dziewczyny popatrzyły po sobie przestraszone.
            Zaczęły do niej dzwonić. Nie odbierała. Zadzwoniły do jej rodziców. Nic.
Już zbierały się, żeby do niej jechać, ale do Izy ktoś zadzwonił.
- Musicie do mnie przyjechać jak najszybciej – usłyszały głos blondynki dochodzący z telefonu- To piekielnie ważne. Spieszcie się – i połączenie zostało przerwane.
             Dziewczyny spojrzały po sobie i wybiegły z pokoju. Trzasnęły drzwiami frontowymi i już siedziały w samochodzie Izy.
            Magda czekała za nimi na ganku. Była blada z podkrążonymi oczami i rozczochranymi włosami.
- Spałaś? – zapytała rozśmieszona Martyna.
- Agata. – powiedziała Magda na powitanie –Ona… i Klaus… oni… razem – mówiła jakby nie obecna, zamyślona. Przełykając ślinę po każdym słowie – Za późno, spóźniłyśmy się! – powiedziała wreszcie normalnie.
- Co?! Ale jak to możliwe? – spytała Ania uświadamiając sobie o co chodzi przyjaciółce.
            Weszły do salonu. W oczy od razu rzucały się jaskrawo żółte ściany. Blondynka kucnęła przy szklanym, okrągłym stoliku, reszta dosiadła się do niej.
- Nie wiem jak to się stało, ale miałam sen – spojrzała na dziewczyny znacząco – Byłam na jakiejś leśnej polanie i za krzaków wyszła Agata. Ubrana w purpurowy płaszcz, podobny do twojego – zwróciła się do Ani – Tez taki po kostki i z wielkim kapturem. I mówiła, że jest bronią. Ale to nie był jej głos, to był okropny, gardłowy, taki skrzeczący dźwięk. Ona… albo to coś, mówiło, że jest potężniejsza nawet od niej, tak jakby była potężniejsza sama od siebie. Że już wstąpiła do swojej armii. Wiem, że była też rozmowa o tobie – znów spojrzała na Anie –Ale nie pamiętam… chyba miałam się tobą cieszyć… i coś jest nie tak… ze mną albo z tobą. Nie pamiętam. – złapała się za skronie.
            Przez chwile nikt się nie odzywał. Każda dziewczyna analizowała przed chwilą wypowiedzianą formułkę. Te wydarzenia były bardzo dziwne. Każde zdanie do siebie nie pasowało, było inne. Nic nie łączyło się w całość.
- Ja nic nie rozumiem – wyszeptała Marti.
- Ja… znaczy się – zaczęła Ania – wydaje mi się, że znowu zostałaś opętana – swoją wypowiedź skierowała do Madzi – A na pewno Agata. Ty faktycznie mogłaś tylko śnić. Skoro mówiła czyimś głosem to ten ktoś jest potężny, a strasznie mi się wydaje, że był to Klaus. – dziewczyny wstrzymały oddechy – Tak. A to znaczy, że przegrałyśmy.
- Nie przesadzaj – powiedziała Iza – Może jeszcze uda nam się przeciągnąć ją na właściwą stronę.
- Wierzysz w cuda? – zapytała lekko pogardliwie brązowooka.
- Tak, tak wierze – odpowiedziała dumnie.
- Ja też… ale nie w takie.
            Siedziały tak nie odzywając się do siebie prawie godzinę. Rozmyślały co się z nimi teraz stanie? Czy w ogóle uda im się wyjść cało z tej „strasznej bajki”?
Zaczynają się straszne czasy. I jak na złość wplątała w to swoje przyjaciółki. Czas też powiedzieć Damianowi, nie chce umrzeć w okolicznościach których chłopak nie będzie potrafił wyjaśnić. Właśnie nadszedł ten moment na szczerą rozmowę z ukochanym.
            Poderwała się z kanapy na której siedziała wraz z Izą i Magdą.
- Wracamy do domu. Nie wpuszczajcie obcych. Jeśli macie boczek włóżcie małą kosteczkę do kieszeni i się z nią nie rozstawajcie.
- Boczek?
- Tak, jest znacznie lepszy niż czosnek – dziewczyny spojrzały po sobie zdziwione, ale potem się roześmiały. Kto by przypuszczał, że mięso jest lepsze niż to małe, białe, śmierdzące warzywo.
            Trójka brunetek wyszła z domu blondynki. Zawiozły do domu Marti, a potem przyjechały do domu Ani.
Zjadły zimne już gofry i poszły do pokoju brązowowłosej. Po mimo dość wczesnej godziny wyszykowały się do snu. Ania ze strychu znów zniosła stary materac i śpiwór, pod którymi spała w czasie wizyty Julii.
Po szybkich prysznicach ułożyły się do snu. Nie rozmawiały zbyt dużo. Już po chwili słychać było spokojny oddech Izy. Niestety Ania nie mogła zasnąć. Kręciła się na materacu, siadała potem znowu się kładła. Wreszcie wstała. Obtuliła się kocem i zeszła na duł. Siadła w kuchni z szklanka mleka. Cały czas przed oczami miała wizje swojego snu. Okropnej twarzy Klausa, rozerwanej szyi ojca swojej koleżanki. Wciąż czuła to przerażenie jakiego doznała matka Izy.
Niedługo też cie to spotka. Usłyszała straszny skrzek w swojej głowie. Już gromadzę armię, wiesz? Długo sobie nie pożyjesz.
- Jeśli myślisz, że się boje, to jesteś w błędzie – powiedziała, ale czuła, że w jej organizmie jest totalny brak odwagi.
Wiem, że ty nie czujesz strachu o własną bladziutką skórę. Ale pomyśl tylko co mogę zrobić z tym blondaskiem, może i jest  prawie tak samo silny jak ja czy ty, ale jest gotowy się poświęcić. Wystarczy, że wcince mu jakiś kit o twojej śmierci. Do głowy dziewczyny zaczął wpływać natłok myśli, porównań i hipotez. Damian silny? Ja silna? Coś tu jest nie tak…
- Łżesz! Nie wieże ci.
Ohh… jak miło. Właśnie stwierdziłem, że te twoje dziewczynki są bezbronne nie tak jak chłoptaś. One są ludźmi! Dla nich śmierć jest czymś nieuniknionym. I co z tego czy przyjdzie prędzej czy później? A ta brunetka tak słodko śpi… słychać było jeszcze wybuch śmiech który cichł…
            Ania przerażona groźbą wampira, bo jego ostatnie słowa z pewnością można tak nazwać, biegła po schodach strasznie się potykając. Jakby schody chciały zrobić jej na złość. W końcu wpadła do pokoju.
Dzięki Bogu Iza leżała w łóżku smacznie śpiąc. Ale okno było otwarte, a na parapecie siedział ogromny kruk. Jego błyszczące, czarne oczy wydawały się być rozbawione.
Do brązowowłosej zaczęły nabiegać fakty łączące Klausa z ptakiem. Wampiry na polance koło rzeki i kruk, na jej oknie wiecznie kruk, pod szkołą też zaatakował ją kruk.
- Nie wejdziesz tu Klaus. Nie dasz rady – powiedziała dziewczyna spokojnym szeptem, choć wewnącz niej się gotowało.
Ptaszysko rozpostarło skrzydła jakby szykowało się do ataku. Brunetce przyszło na myśl, że może jednak zaklęcia nie zadziałają, bo nie jest czarownicą, że ktoś jednak wpuścił go do domu za sprawa hipnozy. Ptaszysko wzbiło się w górę, zaczęło lecieć wprost na dziewczynę. Ale w ostatniej chwili wzbiło się w górę. Brązowooka nie czekając na powtórne pojawienie się wampira zamknęła okno. Dziękowała Bogu, że mężczyzna jednak nie przebił się przez zaklęcia obronne. Położyła się do śpiwora, ale nie żeby spać, lecz aby czatować.

Ania szła do szkoły z lekko zaczerwienionymi oczami. Nie udało jej się nie spać całą noc, bo zanudziłaby się na śmierć. Więc nie wyglądała najgorzej po mimo tylko trzech godzin snu. Iza została w domu, koło dziesiątej miała jechać do szpitala zobaczyć co z mamą.
Kiedy dziewczyna wchodziła  na teren szkoły, dało się wyczuć w uczniach jakąś adrenalinę. Nie wiedziała czy ma to odebrać dobrze czy raczej był to jakiś dziwny atak wampirów. Jednak twarze dziewczyn były roześmiane, a chłopców jakby zakłopotane, ale również szczęśliwe.
Weszła do szkoły a w oczy rzucił się jej wielki plakat wiszący na ścianie korytarza. Praktycznie co kawałek zawieszony był mniejszy z tą sama informacją. Brunetka podeszła do jednego z mniejszych przy którym było mniej osób. Czytając treść uśmiech wpełzł na jej twarz jednak szybko go zegnała.
Bal sylwestrowy, teraz? Co roku czekała na niego jak mała dziewczynka na swój pierwszy bal przebierańców, ale musieli go zorganizować właśnie w tym czasie? Teraz kiedy musi szykować się na pogrzeb, kiedy czas zacząć przygotowywać się na wojnę, kiedy musi strzec swoje przyjaciółki.
            Nagle ktoś obiął ja w tali i zakręcił w powietrzu. Z jej ust wyrwał się cichy pisk, ale oprawca go usłyszał i postawił na ziemi. Teraz dziewczyna wpatrywała się w głębokie niebieskie oczy swojego blondyna. Uśmiechnął się do niej i odsunął na „bezpieczną odległość” bo tak dziewczyna nazywała ten odstęp po między nimi.
- Czytałaś? – spytał, ale nie czekał na odpowiedź – Więc rozumiem, że idziemy razem? – jednak jego słowa wcale nie zabrzmiały pytająco.
- Hymm, jeśli ktoś zaprosi mnie ładniej, to nie wiem czy ze mną pójdziesz…
- A więc… Czy zechcesz się ze mną wybrać na ten Bal Sylwestrowy, kochanie? – ukłonił się jej jak arystokraci w renesansie.
- Nie. – chłopak zrobił zawiedzioną minę, ale nie podważał decyzji dziewczyny.
- No tak… zapomniałem o Izie.
- No właśnie, myślę, że ona nie pójdzie i nie chce zostawiać jej samej.
- Rozumiem. Ale jeśli ona by szła, ty wybrałabyś się ze mną?
- Tak, myślę, że zrobiłabym to z wielką przyjemnością – ugięła kolana, a rękoma udawała, że trzyma syknie, przedrzeźniając tym samy jego wcześniejszy ruch.
- Trzymam cię za słowo, piękna pani – wyszczerzył swoje białe zęby. Wygłupiali się tak  do póki nie zabrzmiał dzwonek.
            Magda nie pojawiła się na lekcjach, więc Ania spędzała dużo czasu z Martyną, która już snuła plany o balu i prawie się rozpłakała kiedy doszły do niej fakty o sytuacjach jakie niedawno miały miejsce. I choć bardzo chciała iść przyznała Ani racje i też pójdzie tylko jeśli wybierze się tam Iza.
            Kiedy brunetka wróciła do domu jej przyjaciółka właśnie jadła obiad wraz z panią Irwin. Obydwie uśmiechnęły się do niej i zaprosiły do wspólnego spożycia jakiejś morskiej ryby.
- Jak się czuje twoja mama? – zapytała Ania kiedy już znalazły się w jej pokoju.
- Już lepiej, naprawdę jest z nią dużo lepiej – powiedziała z uśmiechem – Ale powiedz lepiej w co masz zamiar ubrać się na bal? – brunetkę zatkało.
- Ja, nie miałam w planach iść – wyksztusiła wreszcie.
- No co ty? Czekasz na to od nowego roku i nie chcesz iść?
- Przecież cię nie zostawię.
- Zostawisz? Ja też idę! – teraz Ania naprawdę nie wiedziała co powiedzieć. Jej przyjaciółka zachowywała się zupełnie inaczej niż miała.
             Choć Ani cos nie pasowało w jej zachowaniu cieszyła się, że dziewczyna nie pogrąża się w rozpaczy doprowadzając się do depresji. Więc po chwili zachwyciła temat i razem planowały to „wielkie wydarzenie”. Nie mając jeszcze pojęcia, że słowo „wielkie” zamieni się na „straszne”.
            Ta noc również nie była dla Ani łaskawa. Dziewczyna znów strasznie się wierciła w swoim śpiworze. Nie miała już siły na kolejne przekręcenie się więc wstała i ubrała się w strój łowcy. Wiedziała, że to trochę, a nawet bardzo niebezpieczne, ale nie mogła tak bezczynnie leżeć.
A zabijanie teraz już sprawiało jej nawet przyjemność. Relaksowała się widząc przerażone oczy wampira, bo to w końcu rzadki widok. Czoła wtedy, że mści się za ojca, pomimo, że miał go tylko jednego a tych potworów zabiła już setki.
            Szła ciemną uliczką w swojej czarnej pelerynie. Jej kroki zagłuszał śnieg, którego w poświacie nocy nie szło odróżnić od chodnika, był tak samo czarny. W tych czasach nawet jasność zmuszona jest ustąpić czerni.
I nagle usłyszała krótki przeraźliwy krzyk. Szybki ruch. Czyjś krok. Swój wzrok skupiła na miejscu w którym przed chwilą widziała jak cos się poruszyło. Zaczęła iść w tamtym kierunku, powoli, skradając się. I zobaczyła młodą dziewczynę przygwożdżoną do ściany przez… czarne coś? Wysoka, umięśniona postać, w czarnej pelerynie po kostki, pochylona nad szyją „zdobyczy”. Wyjęła kołek przymocowany do paska i znów zaczęła się skradać.
Zdziwiła się, że wampir jeszcze o  niej nie wie. Była już tak blisko. Wyraźnie słyszała, płytki szybki oddech dziewczyny. Dłoń z kołkiem uniosła i lekko odchyliła do tyłu. Jej ręka poleciała w dół. I nagle… Ania sama do końca nie wie co się stało. Wszystko wydarzyło się w jednej sekundzie. Kołek już prawie wbił się w plecy wampira. Zobaczyła ptaka lecącego prosto na nią. Dziewczynę której rozdarła drewnem koszulkę, osuwająca się po ścianie na śnieg. Puściła szybko swój przyrząd do zabijania, by pochwycić dziewczynę. Ułożyła ją wygodnie pod ścianą. Zaczęła się rozglądać do o koła.
Myślała gorączkowo.
Skoro zamienił się w ptaka to musi być tym pieprzonym łowcą! Zaraz, zaraz… to może być Klaus. Więc skoro i jeden i drugi ma mnie zabić, teraz się nie wycofa. Ale nie dam się tak łatwo.
Umrę z godnością.
            Usłyszała za sobą łopot skrzydeł. Odwróciła się w ta stronę. I znów z tyłu, usłyszała kroki. Ten ktoś w ogóle się nie skradał, szedł pewny siebie po chodniku, a jego kroki dudniły w uszach Łowczyni. Powoli odwróciła się za siebie. Przygotowała się do obrony. Była gotowa. Mogła walczyć i umrzeć. Nie robiło jej to różnicy. Już nie była sama ze swoja tajemnicą. Magda, Iza i Martyna już wiedziały o jej życiowym ciężarze.  
Na swoich ustach poczuła zimną dłoń. O jej policzek, otarł się inny, zimny jak lód. Na swojej tali poczuła silne ramie. Jej stopy powoli odrywały się od ziemi. Nie czuła śniegu.

Leciała! Najprawdziwiej w świecie leciała. A trzymające ja mocne ramiona, były takie przyjazne. Delikatnie ja obejmowały. Na swoim policzku poczuła krótki, zimny pocałunek. Niby taki krótki, a zawrócił dziewczynie w głowie. Już wiedziała, że to nie Klaus i, że ten wampir mimo swojej natury nie chciał zrobić jej krzywdy. Zobaczyła oczy  koloru nieba, ale nie tego teraz, nieba w słoneczny dzień, kiedy słońce rozświetla ten błękit pięknymi złotymi promieniami. Cii, spij kochanie, śpij usłyszała przyjazny cichy głos w swojej głowie. Nie opierała się mu. Zamknęła powieki.

~_~_~_~_~_~_~
I co myślicie o tym rozdziale?
Początek nie jest zadawalający, ale końcówka chyba może być...
Dziś również proszę o komentarze :)

czwartek, 10 lipca 2014

Chciałam to dodać wraz z rozdziałem, ale na śmierć zapomniałam...

Versatile Blogger Award

Zostałam nominowana przez Małą Jędze, za co serdecznie dziękuje. Kocham Cie!!

Siedem faktów
1.     Kiedy rozmawiam z rodzicami zmyślam jak poszło mi w szkole, żeby nie musieli się denerwować z powodu mojego gadulstwa ( które dziwnym trafem objawia się tylko w szkole)
2.     Nienawidzę dziewczyny z która siedzę w ławce, ale przed nią udaje, że ja lubię
3.     Mam obsesje na punkcie mojej figury, ciągle wydaje mi się, że jestem za gruba
4.     Kocham The Wanted i myślę, że mogę się przyznać, że piszę o nich opowiadanie (dziewczyny proszę nie zabijajcie mnie)
5.     W moim pokoju panuje wieczny burdel
6.     Do tej pory lubię oglądać bajki
7.     Po osiemnastce mam zamiar wytatuować sobie ramię


Nominuje:

Nie wiem kogo jeszcze mam nominować, niech na razie to wystarczy… :/





Liebster Award 

Nominacje do Liebster Award otrzymuje się od innego blogger’a w ramach uznania za „dobrze wykonaną prace”

Nominacje dostałam (również) od Małej Jędzy


1.       Czym jest dla ciebie pisanie?
To oderwanie się od rzeczywistości. Coś w stylu hooby, ale pochlania mnie na dużo dłuższy czas
2.      Czy w którymś ze swoich opowiadań zamieszczasz coś ze swojego życia?
Tak. Może to i głupie, ale robie to dość często.
3.      Kiedy zaczęłaś pisać?
Bajki pisałam już w trzeciej klasie, ale to była tandeta J Prawdziwe opowiadanie zaczęłam pisać w zeszłe wakacje razem z kuzynką, ale ona wzięła zeszyt i teks stoi w miejscu…
4.      Ktoś z twojego otoczenia wie, że piszesz?
Tak, na początku tylko przyjaciółki, ale się rozeszło.
5.      Masz jakieś plany na przyszłość, jeżeli tak to jakie?
Pewnie to co wszyscy. Studia, mąż dzieci. Ale chciałabym coś osiągnąć, udowodnić mojej rodzinie, że jestem czegoś warta, pomimo, że cala reszta jest na niskim poziomie i we mnie nie wierzy.
6.      Skąd wziął się pomysł żeby pisać?
Kuzynka chciała spisać historie naszych zabaw z dzieciństwa, więc zaczęłyśmy tworzyć z tego jedną całość i wychodziły całkiem zgrabne zdania, ale musiałyśmy zaprzestać. Toksyczna Miłość praktycznie nigdy nie miała ujrzeć światła dziennego, miała po prostu zapełnić pusty zeszyt. Miałam zamiar dać to potem siostrze na urodziny. Ale koleżanka namówiła mnie do założenia bloga ( za co bardzo jej dziękuje) Ale się rozpisałam, aż wstyd xD
6. Ile masz lat?
Jak to się mówi…? Przeżyłam już czternaście wiosen ;)
7.      Masz rodzeństwo lub bliskich przyjaciół?
Mam młodszą siostrę i brata. Posiadam też dwie wspaniałe przyjaciółki ( kocham Was dziewczyny!! :*)
8.      Kiedy znajdujesz czas na pisanie?
Wieczorami kiedy brat śpi, a w domu nie ma nic do zrobienia.
9.      Jakie jest twoje hobby nie licząc pisania?
Biegam. To moja pasja, tak przynajmniej mogę wyładować negatywne mocje.
10.   Jesteś szczęśliwa?
Hymm… trudne pytanie. Jeśli mam być szczera, to nie za bardzo, ale da się przyzwyczaić.
11.    Co byś zrobiła gdybyś wygrała w totka? 

Sfinansowałabym budowę nowego domu. Kupiła sobie motor. I… nie wiem co jeszcze.

Nominowani:
1. zaynmalik-ff.blogspot.com
2. upadla-i-lowcy.blogspot.com
3. http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
4. http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/
5. http://myloveisthewanted.blogspot.com/
6. zahipnotyzowanaja.blogspot.com
przepraszam, ale więcej nie czytam (no a nie można nominować tego kto nominował ciebie)
Pytania:
1. Jakiej muzyki słuchasz i dlaczego?
2. ulubiony wokalista/zespół?
3. Jak masz na imię i czy je lubisz?
4. Czy masz ulubioną książkę, jeśli tak jaką?
5. Czytasz gazety dla nastolatek (Bravo, FunClub itp) czy uważasz, że to bzdety?
6. Jakie jest Twoje ulubione danie?
7. Czy piszesz kilka opowiadań czy tylko to jedno?
8. Cieszysz się z wakacji?
9. Wolisz spacer czy czytanie książki?
10. Jakie jest Twoje hobby? (pomijając pisanie)
11. Uczestniczysz w akcjach charytatywnych?