niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział XXI



            Jechały samochodem Izy. Nie panowała w nim zbyt rozrywkowa atmosfera mimo, że jechały na bal Nowo Roczny. Wiedziały, że dużo sobie nie potańczą, zdawały sobie sprawę, iż bezpieczeństwo ludzi obecnych na balu zależy od nich. Dodatkowo sprawę pogarszała wystająca z bagażnika kosa. Był to element przebrania Ani, ale prawdziwy i ostry.
            Zaparkowały na parkingu przed szkołą. Bal odbywał się na dużej sali gimnastycznej i korytarzu łączącym ją z resztą szkoły.
Ludzi było już bardzo dużo. Paru nauczycieli, studytów i głównie młodzież licealna.
Tegoroczne ozdoby były naprawdę zjawiskowe. Osoby z kółka plastycznego musiały się nieźle natrudzić. Nad wejściem wisiał wielki napis „Bal Noworoczny”, a nad wejściem do Sali gimnastycznej „Szczęśliwego Nowego Roku”. Z sufitu na korytarzu wisiała kolorowa serpentyna. Ściany przyozdabiały rysunki petard i kieliszków szampana, gdzie nie gdzie przyklejone było ciastko. Natomiast sala gimnastyczna przystrojona była w nieco mroczniejszy sposób. Ze ścian uśmiechały się duszki i wampirki. Pod ścianą rozłożona była scena, na której będzie występowała szkolna kapela rockowa.
            Ludzie zaczęli się zbierać w najróżniejszych przebraniach, tak, że trudno było kogokolwiek rozpoznać. Ania wypatrywała Damiana i Klausa. Jeden i drugi był niebezpieczny dla otoczenia. Choć Łowczyni wiedziała, że blondyn nie jest taki, ale „przezorny ubezpieczony”.
- Kurde, ale Damian się przebrał. Wygląda jak prawdziwy wampir – powiedziała Iza.
Widząc zbliżającego się chłopaka. Czarny frak, biała koszula poplamiona krwią, bo bardzo możliwe, że była prawdziwa i czarne spodnie. Z ust wystawały dwa śnieżnobiałe, ostre jak brzytwa  kły, które na pewno były prawdziwe. Z błękitnych, z pozoru szczęśliwych oczu biła złość.
Ani nie mówiła dziewczyną czego się dowiedziała o tym chłopaku. Nie wiedziała jak zareagują i czy Damianowi by to odpowiadało. Tak, po mimo jej przygody z nim liczyła się z jego zdaniem.
- Możemy porozmawiać? – spytał.
- Jeśli masz coś ważnego do powiedzenia.
Obią dziewczynę  ramieniem i zaprowadził na korytarz gdzie było nieco ciszej.
To było uczucie którego Ani brakowało, za którym tęskniła.
- Nie jesteśmy sami – powiedział kiedy się zatrzymali – Wyczuwam wampiry i na pewno więcej niż tylko Klaus.
- Możesz wskazać?
- Nie, niestety, ale mieszają mi się z ludzką krwią.
- Więc musimy się rozdzielić i ich poszukać.
- Myślę, że to nie będzie konieczne. Szukają cię więc prędzej czy później podejdą do ciebie i…
- Ale zanim to zrobią mogą przedtem zabić jakąś niewinną osobę.
- Więc ja o to zadbam – odwrócił się i już chciał odchodzić jednak powiedział jeszcze – Uważaj na wilkołaki, kręcą się koło ciebie – I odszedł.
Ania wróciła do dziewczyn, które już zaczęły tańczyć do muzyki granej przez kapele. Gdy ją zobaczyły przestały się bawić i podeszły z twarzami pełnymi obaw.
- Są tu. Trzeba mieć się na baczność. Jeśli chcecie jechać do domu wsiadajcie w samochód i nie wracajcie – powiedziała szybko rozglądając się.
- Ooo jedziecie do domu? No co wy…? - odezwał się Kacper za ich pleców. Kompletnie nie zauważyły kiedy przyszedł.
Przebrany był za wilkołaka, choć za specjalnie się nie postarał. Rozszarpane spodnie, koszula stanowczo za duża poplamiona jakąś klejąca cieczą i sztuczna krwią, również poszarpana. Włosy roztrzepane tak, że każdy skierowany był w inną stronę. Jego oczy były nieco rozkojarzone, rozglądał się tak jak Ania tylko bardziej dyskretnie.
Wilkołak. W brunetce od razu obudziła się przestroga jaką wypowiedział do niej Damian. Ale Kacper? Przecież byli sobie dość bliscy. Zauważyłaby coś, poczuła. Przecież ten uroczy brunet nie może być zły, a tym bardziej wilkołakiem. To tylko przebranie.
- Nie jeszcze nie jedziemy, ustalamy tylko godzinę – odpowiedział mu w końcu Magda.
- W takim razie porywam cię do tańca.
I ruszył z blondynka w wir tańczących par.
            Bal mijał w miarę szybko. Ania nie widziała już później Damiana. Nie pojawił się też Klaus. Nie rozpoznała żadnego wampira. Na szczęście też nic się nie wydarzyło.
Zespół ogłosił, że do nowego roku został pięć minut i czas zbierać się na dworze aby zobaczyć pokaz sztucznych ogni. Tłum zaczął się wylewać na świeżę powietrze.
Trzy…
Dwa…
Jeden…!
W powietrze wyleciał chyba z tuzin fajerwerk. Wybuchały nad niebem w najróżniejszych kolorach. Małe, duże, zielone, czerwone. A potem kolejna porcja.
Po pokazie wszyscy uczestnicy balu zaczęli wchodzić do środka. Zanim kapela zaczęła grać na sali panowała wrzawa, którą przerwał krzyk. Długi, piskliwy i pełen paniki.
Ania wraz z dziewczynami zaczęła biec do toalet z których wydobywał się krzyk. Jednak musiały się przeciskać przez tłum, który też ruszył w tamta stronę.
Łowczyni udało się dobiec jako pierwszej. Przed drzwiami do damskiej toalety stała ładna, ale dość wytapetowana blondynka. Łzy z jej oczu lały się strumieniami. W czasie kiedy Iza z Martyną zajęły się dziewczyna Ania i Magda weszły do toalety.
Pierwsze co rzuciło się w oczy to wielka kałuża krwi. Pokrywała praktycznie całą posadzkę. Ściany i kabiny również były pokryte czerwona cieczą. W centrum leżało ciało. Powyginane w różne strony. Kończyny powyginane były pod najróżniejszymi kątami. Biała suknia teraz była praktycznie cała różowa.
- Ania… - odezwała się Magda drżącym głosem wskazując lustro nad umywalkami.
Leśna polana, albo ofiar będzie więcej.
Mówił napis na lustrach. Napisany był na pewno krwią dziewczyny leżącej na podłodze. A w jednej z umywalek…
Ania szybko spojrzała na ciało. Brakowało mu głowy, wielki kołnierz przysłaniał rozerwaną szyję. A w umywalce leżała głowa z jeszcze otwartymi oczami. Były one, choć martwe, pełne przerażenia. Błysk życia uszedł z nich, uleciał. Na czole napisana była liczba 113.
Dziewczyna patrzała w te przyćmione oczy i zdała sobie sprawę kim jest ta dziewczyna, którą ewidentnie dopadł Klaus.
Zmasakrowane ciało pozbawione głowy należało do dziewczyny, która dobrze znała. Której nie lubiła, ale nie życzyła jej takiej śmierci.

- Ty też tak zginiesz – wyszeptała. A w jej głowie rozległ się skrzeczący śmiech.