czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział IX

  

- To jak zostaniesz u mnie na noc? – Spytał Damian. On i Ania siedzieli w samochodzie i jechali do liceum, aby wpajać w swoje umysły rzeczy kompletnie im niepotrzebne. Ania znała odpowiedź, ale nie wiedziała jak to powiedzieć swojemu chłopakowi.
– N-no wiesz… - zaczęła jąkając się – Ja będę musiała, yyy… pomóc mamie dzisiaj i no.. nie mogę – Gdybym się nie jąkała to całkiem niezła wymówka, pomyślała. Choć była mistrzem w kłamaniu przy tym uroczym blondynie wymiękła. I wydawało jej się, że chłopak doskonale to wiedział. I w istocie, wiedział kiedy i czemu kłamie. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że chłopak wie o niej tak dużo, a może nawet więcej niż ona sama.
– Aha, no trudno – wyglądał, inaczej. Jego twarz zrobiła się biała jak kreda, tak blady nie był jeszcze nigdy. Jego błękitne tęczówki najpierw rozszerzyły się do takiego stopnia, że prawie całkowicie zakryły źrenice, a potem pociemniały. Teraz to był odcień oceanu w czasie sztormu – Ale popołudnie spędzisz ze mną? – To zabrzmiało bardziej jak rozkaz niż pytanie. Wpatrzona w niebieskie tęczówki dziewczyna w swojej głowie usłyszała dwa kłócące się głosy. Całkiem obce, nigdy przedtem ich nie słyszała.
- Spędzisz ze mną popołudnie – mówił jeden, ten był jakby męski lekko gardłowy.
– Mam obowiązki, które cie nie dotyczą – ten głos był damski, piskliwy ale jakby nucony.
– Będziesz ze mną.
 – Nie chce!
– Będziesz!
– Tak panie. – Z piskliwego zrobił się otępiały.
            Ania uśmiechnęła się choć sama nie wiedziała dlaczego. Na język sunęły jej się słowa „tak panie” ale zdołała je powstrzymać, żeby powiedzieć:
– Oczywiście. Już nie mogę się doczekać – nagle zahamowali gwałtownie. Gdyby Ania nie miała zapiętych pasów z pewnością uderzyła by głową w deskę rozdzielczą sportowego samochodu.
 – Przepraszam, ale byśmy minęli liceum – powiedział gdy zobaczył wściekły wzrok swojej pasażerki.
Zaparkował i wyszli z samochodu. Pierwsze co zobaczyła dziewczyna to czarne skrzydła kruka, które zatrzepotały tuż  koło jej głowy. Damian z zwinnością pantery, nieziemską szybkością i z nadzwyczajnym gniewem odgonił ptaka. Niby wszystkie ptaki wyglądają tak samo, ale brunetka mogłaby przysiąc, że gdzieś już widziała tego ptaka… i to nie raz.
Weszli do szkoły i nie mieli już ani chwili na jakiekolwiek słowa. Dziewczyna została wyrwana z ramion Damiana przez stado podnieconych dziewczyn, które wzięły sobie za obowiązek zdać Ani relacje z wczorajszego dnia.
Nareszcie dzwonek! Wf jeszcze nigdy się tak nie ciągnął jak dziś. Ania szybko się przebrała i wybiegła z szatni. Teraz zmierzała w kierunku swojej szafki na korytarzu. Dopiero ubrana zdała sobie sprawę, że niepotrzebnie się spieszyła, bo szafka znajdująca się pięć szafek dalej wciąż była szczelnie zamknięta. Jej chłopak wciąż się przebierał. Usiadła na podłodze czekając. Przyszły dziewczyny.
– Hej, spieszyłaś się tak, żeby tu posiedzieć? – Zażartowała Iza.
– Wiesz, siedzenie na zimnych posadzkach w pustym szkolnym korytarzu wspomaga psychikę – odpowiedziała, a po chwili w wszystkie dziewczyny wybuchły śmiechem.
– A co wam tak śmieszno? – Przyszedł Damian.
– Ćwiczymy psychikę – powiedziała Martyna wciąż chichocząc. Na widok chłopaka większość dziewczyn wyszła, zostały tylko Magda, Iza i Martyna. Chłopak widząc wychodzące dziewczyny powiedział:
– Chyba za mną nie przepadają.
–– Jesteś za przystojny, żeby… - wymknęło się Marti – prze-przepraszam, nie nie chciałam. – Wyjąkała zakrywając usta dłońmi. Z ukosa spojrzała przepraszającym wzrokiem na Anię.
-  Spokojnie, mi to nie przeszkadza – powiedział uśmiechając się i prężąc mięśnie.
– Uważaj, bo bluza ci pęknie – zaśmiała się Magda. A Martyna z twarzą jak burak zachichotała
– Może się rozbierzemy z kurtek i trochę poplotkujemy? – Zaproponowała Iza widząc, że nikomu nie chce się iść do domu. . Damian który właśnie zamykał swoja szafkę odpowiedział zanim jakakolwiek dziewczyna zdążyła otworzyć usta
– Przykro mi, ale jedną plotkarę muszę wam wziąć.
– Szkoda, bo mam parę nowych ploteczek – powiedziała blondynka.
– A gdzie się wybieracie? – Spytała któraś z dziewczyn. Ania wzruszyła ramionami.
– Och, jak romantycznie! Robisz jej niespodziankę w dzień kiedy płatki białego śniegu opadają delikatnie na ziemie. Stoicie na środku polany, śnieg prószy do o koła was. Ciepły pocałunek i płatki opadające na rzęsy. Wyglądacie jak…
- Skończ już romantyczko!! – Krzyknęły Iza z Magdą wyrywając z transu nie tylko Martynę, ale i Anie.
– Głupia romantyczko, nie wygaduj głupstw! – Dodała brunetka o kocich oczach.
– Dobra, ale czy to nie…
- Nie! Skończ już z tymi swoimi urojeniami o wielkiej miłości – odezwała się Madzia – Znajdź sobie chłopaka i z nim rób te wszystkie romantyczne rzeczy – Ania spojrzała na Damiana. Jego oczy w kolorze nieba napełniły się bólem, zerkały w okno za którym faktycznie prószył pierwszy tegoroczny śnieg. Wydawał się jakby nieobecny. Czemu zawsze jak mowa o nas jego oczy napełniają się bólem, pomyślała dziewczyna.
– No dobra my musimy jechać – powiedział blondyn przenosząc wzrok na swoją dziewczynę.
            Kiedy to mówił jego oczy lekko pociemniały, nie tak jak rano w samochodzie, ale jednak. Zmarszczył lekko czoło, a oczy same w sobie wyglądały jakby chłopak rzucał komuś wyzwanie. Ale twarz straciła jakikolwiek wyraz. Nie była pewna siebie tak jak oczy, ani wesoła jak słowa które wypowiadał. Nie była tez smutna jak kilka sekund temu jego błękitne oczy. Wyglądało to tak jakby umarł z otwartymi oczami.
Pożegnała się z dziewczynami przytulając się.
– Mi podobały się twoje wyobrażenia – szepnęła w ucho Martynie, a ta zaczerwieniła się i uśmiechnęła. – Do zobaczenia jutro – dodała do całej trójki.
Dziewczyny spojrzały po sobie zdziwione „Jutro?” mówiły bez głośnie, ale nie zdążyły zadać jej pytania, bo brązowo-okej już nie było.
Damian czekał na nią już w samochodzie. Usiadła i od razu zapytała.
– To gdzie właściwie jedziemy?
– Zobaczysz.
– Ale dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? – Spytała spoglądając na niego.
– To ma być niespodzianka. I myślę, że odnajdziesz w niej jakiś sens – Ania spojrzała na niego zdziwiona.
            Najpierw zabrał ja do teatru nad morzem, krytego, ale nie w budynku. Spektakl opowiadał o wampirze zakochanym w zwykłej dziewczynie. Podczas spotkania z nią się nie powstrzymał. Ugryzł ja i zabił. Nie mógł sobie tego wybaczyć i popełnił samobójstwo, jeśli można tak nazwać drugą śmierć wampira. Potem pojechali do kina. Film też był o związku wampira i czarownicy. Tylko tu to ona zabiła go. Nie rozpoznał go ubranego w pelerynie pod osłona nocy, rzuciła śmiertelne zaklęcie. To było straszne! Przez całą drogę powrotna myślała o tym ukrytym sensie. On chyba jest tym wampirem, stwierdziła w myślach, ale czy on myśli, że jedno z nas musi umrzeć?
            Podjechali pod jej dom, Ania wysiadła. Damian jak zwykle nie pożegnał się z nią zbyt czule, przytulił i odepchnął.
– Pa kochanie. Spotkamy się jutro?
– Przepraszam, ale umówiłam się z dziewczynami.
– Kurczę, szkoda. To pa.
 – Pa – odpowiedziała.
            Patrzyła jak odjeżdża. Kiedy tylko skręcił ruszyła w przeciwną stronę. Nie chciała wracać do domu, musiała się przejść i pomyśleć. Szła i się zastanawiała. On naprawdę myśli, że ktoś musi umrzeć, myślała, ja zabije go, albo on mnie. Ale przecież tak się kochamy! Zaszła do parku. Przeszła przez ala rondo i skierowała się w stronę domu. Spojrzała przed siebie i zobaczyła dwa duże kształty. Znajdowały się jakieś dwadzieścia metrów przed nią. Piętnaście metrów, to mężczyźni, bardzo umięśnieni i wysocy. Dziesięć metrów, zwrócili ku niej głowy i ruszyli w jej kierunku. Pięć metrów, dziewczyna zwolniła. Trzy metry, matko jakie goryle. Dwa, jeden, tak szczelnie zatorowali chodnik, że musiała się zatrzymać.
 – Pacz Rumun, jak dziewuszka – powiedział jeden z nich. No tak, pomyślała brunetka, mogłam się domyślić, że to Rumun i Stopa. Mięśniaki z liceum, przechodzący na dwójach. Terroryzują szkołę. I nieźle się dobrali, dwaj Mateusze.
– Tak, niezła laska – odpowiedział mu, a dziewczyna poczuła odór wódy i szamba. Byli pewnie po jakiejś imprezie.
– Laska to może być z kija – odezwała się Ania.
– Ooo. Pacz, jaka zadziorna. – Rzekł Rumun.
– Tak, lubię takie.
– A gdzie wasi goryle? – Spytała brązowooka. Zazwyczaj Mateuszom towarzyszyła jeszcze trójka mazgajowatych mięśniaków.
– Nie jesteśmy ich niańkami. – powiedział wyższy a Stopa mu przytaknął.
– Tak? Ja myślałam, że oni niańczą was
 – Uważaj, bo może stać ci się krzywda – powiedział wyższy Mateusz.
– Tak. Najpierw zabawie się ja potem on i cie puścimy.
– Zabawicie się? – Spytała ze śmiechem Ania.
– No. Jak będziesz współ pracować to nie będzie boleć – uśmiechnęli się.
– Poczekajcie – odezwała się dziewczyna – Ja wam powiem jak to będzie. – Chłopacy spojrzeli po sobie głupkowato. – Najpierw kopne cie w krocze a potem dostaniesz z kolanka – zwróciła się do wyższego który był bliżej – potem ty dostaniesz z pięści i kopa z obrotu – powiedziała drugiemu.
– Haha – zaśmiali się obaj – zobaczymy – i ruszyli w jej stronę.