wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział III



  Po dwóch tygodniach Ania stwierdziła, że ciągle myśli o Damianie, a kiedy go widzi jej serce zaczyna szybciej bić jakby chciało wyskoczyć z jej piersi. Powiedziała to Izie i Magdzie  a te próbowały ich sfatać. Trochę nieskutecznie, ale Ania nieźle się przy tym bawiła. Parę razy przyłapała Damiana gapiącego się na nią. No i się udało!! Ich pierwsza randka odbyła się w parku i oficjalnie są parą. Ania chyba jednak nie należała do dziewczyn mega zarozumiałych jak na przykład Justyna czy jej „ przyjaciółeczka” Natalia. No ale Justyna też chyba chciała go „mieć” bo zaczęła się wrogo odnosić do Ani. Niestety Damian był skryty i to bardzo. Wiedział wszystko o wszystkich, choć o nic się nie pytał, ale nikt nic nie wiedział o nim. Ania czuła, że nie są idealną parą. Kiedy się spotykali trzymali się tylko za ręce, a gdy tylko próbowała się do niego zbliżyć odsuwał się. Nie rozumiała tego. Gdy trzymała jego ręce czuła zimno, ale nie takie pochodzące z jego rąk, to była jego aura. Jako łowca potrafiła wyczuć ją u ludzi, musiała wytężać wszystkie zmysły, żeby ją poczuć, albo nie starając się wyczuwała ją tylko leciutko, jakby chciała dać znak, że jest. Ale jego była ciemna, zimna i niewiarygodnie duża. Nie musiała się w ogóle wysilać, a czuła ją niemal namacalną. Ania jeszcze nigdy nie wyczuła czegoś takiego u człowieka. Nawet wampiry które zabijała nie miały tak potężnej i tak bardzo mrocznej aury. Tylko raz w życiu coś takiego czuła, ale jeszcze gorszego. Wtedy kiedy miała osiem lat i była ugryziona po raz drugi. Klaus jeden z pierwszych, bo tak nazywają się wampiry które są dziećmi diabła. Przyszedł do niej przytulił i ugryzł. Obudziła się, ale nie czuła bólu. Kiedy się rano obudziła nie miała na nic siły, była blada jak ściana, ciężko jej było podnieść nawet rękę. I w tę noc Klaus przyszedł po raz drugi. Pił jej krew a ona prawie nic nie czuła, dziwiła się tylko czemu doktor przychodzi do niej tak późno. Kiedy zbliżała się do śmierci, po raz pierwszy poczuła czyjąś aurę. Była mroczna i potężna. Do głowy przychodziły jej dziwne myśli: wampir, klon, śmierć, potęga, krew, przeznaczenie. I wtedy poczuła w sobie siłę, nie wie jak, ale odepchnęła go od siebie. Wstała z łóżka i spojrzała w twarz Klausa. Malowało się na niej zdziwienie i strach. Ale po chwili ustąpiło rozweseleniu. Wstał podszedł do okna i spojrzał na nią, uśmiechnął się. Ania w tym momencie usłyszała w swojej głowie słowa „nie zostaniesz długo przy życiu, wrócę a wtedy zobaczysz co to jest potęga” a Klaus wyskoczył przez okno. Nigdy nie zapomni tej nocy, po pierwsze dlatego, że prawie umarła, a po drugie wtedy właśnie została łowcą.
Damian ma podobną aurę do Klausa- pomyślała Ania, a po chwili się roześmiała- przecież to śmieszne. Klaus jest wampirem, a Damian jest człowiekiem. Aurę ma silną bo jest wysportowany i inteligentny a ciemną bo ma dużo tajemnic. Nie była pewna czy to wyjaśnienie jest dobre.
– Ale przecież nie mogłam związać się z wampirem- przez przypadek powiedziała głośno. Na szczęście nie było nikogo w jej pokoju.- To po prostu niedorzeczne.
 Nie chciała dłużej o tym myśleć. Wzięła długą kąpiel w relaksacyjnych olejkach i położyła się spać. Już zasypiała kiedy coś się jej przypomniało. Ten nowy wampir wcale nie jest taki dobry- myślała- tropi mnie już ponad dwa tygodnie. No chyba, że już to zrobił i razem z innymi wampirami czeka na odpowiedni moment- odrzuciła tę myśl od siebie.- Nie. Zauważyłabym gdyby ktoś za mną chodził. Obróciła się w łóżku w stronę okna i zobaczyła na nim ogromną srokę. Była wielka, jej skrzydła czarno zielone, rozpostarte zajmowały jedną trzecią jej okna. Duży zaostrzony dziób, ostre zakrzywione i wielkie pazury wbijały się w parapet. Ptak w ogóle się nie ruszał. Ania aż usiadła z przerażenia, ale twarz zachowała chłodną, nie pozwoliła by zawładnął nią strach. Sroka gapiła się na nią. Wstała z łóżka i ostrożnie podchodziła do okna, sroka obserwowała każdy jej ruch. Dopiero krok przed oknem zauważyła, że zwierze nie ma czarnych oczu jak większość spotkanych przez dziewczynę ptaków. One były niebieskie. Kiedy Ania stanęła, te niebieskie oczy zabłysły. Zupełnie jak oczy... ale to przecież niemożliwe –pomyślała. Sroka znów rozpostarła skrzydła, kłapneła dziobem i odleciała.

  Ania stała jeszcze chwile jak marmurowy posąg. W końcu podbiegła do stolika nocnego gdzie miała telefon. Wiedziała, że to trochę bezczelnie, ale musiała być pewna, musiała wiedzieć. Zadzwoniła do swojego ukochanego. Nie odbierał. Zadzwoniła jeszcze raz, proszę odbierz, odbierz, błagalnie myślała. Ale nadal nic. Napisała SMS–a, nawet nie jednego, trzy. Po prostu musiała wiedzieć. Nic się nie działo. Odłożyła telefon i położyła się do łóżka. Minuty mijały po woli, godziny jeszcze dłużej. Dziesiąta, dziesięć po, w pół do jedenastej. Jedenasta i telefon zaczął dzwonić. Ania szybko go odebrała i nie czekała na słowa Damiana, to ona zaczęła mówić. 
– Damian? Musimy się spotkać jak najszybciej. To bardzo ważne.
– Yyy… dobrze teraz? Czy może jednak jutro?
- Nie drwij ze mnie – żachnęła się – to naprawdę ważna sprawa.
– Dobrze –odparł– To może jutro o trzeciej, będziemy mogli zjeść coś przy okazji na mieście.
– Dobrze, dobrze może być. – Powiedziała – I przepraszam, że do ciebie wydzwaniałam o tak późnej porze.
– Spokojnie nie spałem – a pierwsze co przyszło Ania do głowy: Jak mogłeś spać skoro byłeś pod moim oknem? – zagadałem się z panią Zofią, wiesz z właścicielką pensjonatu- Ania mruknęła potwierdzająco – to do zobaczenia jutrom kochane.
–Tak, do zobaczenia – powiedziała mało entuzjastycznie i rozłączyła się.

  Trochę jej zajęło zanim się uspokoiła i z powrotem położyła do łóżka. Nawet sama nie wiedziała kiedy wstała, ale rozłączając się stała na środku pokoju. Teraz musiała poukładać w głowie wszystkie myśli i przemyśleć co powie jutro Damianowi. To nie było łatwe zwłaszcza, że Ania nie miała pewności, ani nie chciała przyjąć do siebie tej myśli. Długo trwało zanim zasnęła. A przed oczami widziała leżącego u jej stóp Damiana z kołkiem wbitym w serce, albo jak z nim walczy i go zabija. Przecież nie chciała takiego zakończenia. Kocha go jak nikogo przedtem. Gdyby tak miała się skończyć jej pierwsza i prawdziwa miłość chyba by się zabiła. To nie może się tak skończyć! 


Witajcie:-) Dodaje kolejny rozdział mam nadzieje, że Wam się spodoba, strasznie się starałam:D Znowu proszę o komentarze, to dla mnie ważne. Z góry dziękuję*.*

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział II



   Poranek był zimny i deszczowy. Ania obudziła się wcześnie rano. Umyta i ubrana stanęła przed lustrem. Tuszem podkreśliła swoje i tak długie rzęsy., a jej zmysłowe usta zdobił różowy błyszczyk. Rozpuszczone włosy falami opadały na ramiona. Wyglądała naprawdę pięknie. Zeszła do salonu, przywitała się z mamą i przytuliła młodszego brata. Był do niej bardzo podobny, tylko oczy miał po mamię, niebieskie. Po chwili ubrała się i poszła do szkoły.
  Pod szkolą czekały na nią jej koleżanki. Kiedy tylko ją zobaczyły zaczęły krzyczeć i podbiegły do niej. Mówiły coś wszystkie naraz tak, że nie szło nic zrozumieć.
– Cisza! Niech mówi jedna!- zawołała rozdrażniona.
– Dobra. To ja powiem- odezwała się Iza. Była ładną i wysoką dziewczyną o kocich oczach. Włosy miała podobne do Ani tylko ciemniejsze i mniej kręcone. Ania lubiła ją najbardziej.-W szkole jest nowy chłopak. Strasznie przystojny, naprawdę. Nawet mi się podoba a ja przecież  jestem wybredna.- dziewczyny roześmiały się- i chyba będzie chodził razem z nami do klasy, bo nasza wychowawczyni oprowadzała go po szkole.
– Podobno jest wysportowany i ma sześciopak.- odezwała się Magda. Ją też Ania bardzo lubiła. Miała jasne proste włosy i szare oczy. Była bardzo drobna, chuda i o głowę niższa od Izy. 
– A skąd ty to wiesz?- odezwała się któraś z dziewczyn.
– No wiecie, nasze liceum jest małe.- roześmiały się. Rozmawiały jeszcze chwile, aż zabrzmiał dzwonek i poszły do klasy. Nowy chłopak już tam był. Ania usiadła do Kacpra, byli kuzynostwem więc jej to nie przeszkadzało. A siadła dwie ławki za nowym młodzieńcem więc mogła go swobodnie obserwować. Faktycznie był przystojny, zadziwiająco przystojny. Miał jasne włosy i niebieskie oczy. Kiedy się uśmiechał błyszczały. Był dobrze zbudowany i umięśniony, widać to było nawet z pod granatowej bluzy. Dopasowane czarne dżinsy sprawiały, że wydawał się wyższy niż w rzeczywistości. Kacper zauważył jak Ania mu się przygląda. 
– Ma na imię Damian- powiedział. Ania się zaczerwieniła.
– To aż tak widać?- spytała.
– Ale co? To, że się na niego gapisz? TAK. Czy może, że ci się podoba? To też widać.
– To wcale nie jest śmieszne.- oburzyła się. 
– Oj jest.-odrzekł- Podobno przyjechał z jakiegoś dużego miasta i nie lubi dziewczyn, bo są zarozumiałe.- uśmiechnął się chytrze.
– To ja chyba nie mam zbyt dużych szans.
– Masz większe niż reszta dziewczyn i ta Justynka-przy wymawianiu imienia bardzo nielubianej dziewczyny zrobił dziwaczną minę, Ania zachichotała. 
- Czy wy się wreszcie zamkniecie!?-odezwała się wkurzona nauczycielka.
– Przepraszamy- powiedziała Ania i reszta lekcji przebiegła w ciszy. Ale przyglądała się Justynie i stwierdziła, że ta też się przypatruje blondynowi, tyle, że nie roiła tego zbyt dyskretnie. Na  przerwach Ania  trzymała się z dziewczynami, ale co chwile zerkała w stronę Damiana i po raz pierwszy w życiu nie potrafiła się oprzeć chęci spojrzenia na jakiegoś chłopaka. 
– Podoba ci się?- spytała Iza.- Idź i zagadaj.
– No co ty? Jestem zbyt nieśmiała- stwierdziła Ania- i nie winem do końca czy mi się podoba.-  zielone oczy koleżanki spojrzały na dziewczynę twardo i twierdząco.– No dobra!- powiedziała lekko wkurzona, choć sama nie wiedziała co tak naprawdę wyprowadziło ją z równowagi- Boje się, że mnie spławi. Zadowolona?                                 
- Tak, bardzo- Powiedziała po chwili zmieniając wyraz swoich kocich oczu z zamyślonego na pewny siebie- Ja i tak bym podeszła. 
– Ja nie- powiedziała dobitnie Ania.
– Jak chcesz- rzekła Iza
   Lekcje mijały bardzo szybko i nadszedł czas, aby iść do domu. Po raz pierwszy Ani nie chciało się tam wracać. Przez całą drogę powrotną Ania myślała o Damianie. Chłopaku niezwykle przystojnym. O jego oczach pełnych blasku. Nagle oderwała się od swoich myśli i spojrzała w pobliski ogródek. Na krześle leżała kobieta a od niej odchodził mężczyzna ocierający brodę. Wampir- pomyślała i szybko zaczęła zapamiętywać jego ubiór i wygląd. Burza czarnych loków, blada, niemal biała cera, skórzana peleryna sięgająca kolan i czarne luźne spodnie. Znajdę cię i zabije- właśnie z takimi myślami wróciła do domu.
   Ania miała zamiar dotrzymać obietnicy. Ubrała się w swój struj tylko bez peleryny i wyszła z domu. Musiała poszukać tego mężczyzny, ale miała nadzieje, że zastanie go w pobliżu domu swojej dzisiejszej ofiary. Na szczęście tak było. Stał w cieniu jednego z dębów. Ponieważ Ania nie miała przy sobie kołka, wyjęła z kieszeni zaostrzone ołowiane naboje do małego pistoletu. Podeszła do niego od tyłu. Zorientował się, bo przecież ma wyostrzone zmysły, ale zrobił to za późno. Jeden skok i Ania była obok niego. Trzy zaostrzone naboje przebiły serce, a dwa wbiła w szyję. Wampir cofnął się o krok. Wtedy kopnęła go tak, że upadł. Można powiedzieć, że umarł drugi raz. Dziewczyna kucnęła obok, aby lepiej się przyjrzeć. Nie był stary miał około 35 lat. Szkoda, że tak szybko musiał umrzeć w swoim pierwszym życiu. Podniosła zwłoki i przeniosła je do ogródka domu który obserwował. Nie chowała go za bardzo, żeby rano jego ciało spotkały promienie słońca. Zdjęła mu medalion który chronił go przed słońcem. Kiedy zaświta i padną na niego promienie zamieni się w popiół. Ania przeskoczyła przez płot. Nie chciała wracać tą samą drogą, bo nie wiedziała czy czasem ktoś jej nie widział. Wróciła do domu i szybko się przebrała.

Oto kolejny rozdział, i początek "love story" ;D Mam nadzieje, że się spodoba. Proszę was o komentarze, bardzo mi na nich zależy bo przynajmniej wiem, że ktoś czyta, naprawdę wystarczy tylko " czytałam"xD

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział I

                   



     Dochodziła już północ kiedy Ania usiadła na łóżku, przestraszona i nieco zdezorientowana. Przecież nie mogłam związać się z moim odwiecznym wrogiem- pomyślała-w końcu ja zabijam wampiry. Powoli położyła się na poduszki i zasnęła. W tej samej chwili sroka odleciała zza okna.

  - Wstawaj! Już siódma!- zawołał głos mamy. Ania ubrała się, umyła i zeszła na śniadanie. Zjadła płatki, chwyciła plecak i ruszyła w kierunku drzwi. Otworzyła je rzuciła mamie szybkie i niedbałe ,,pa’’, i wyszła. Chodziła zawsze tą samą drogą, ale dziś jakoś dłużyła jej się ta droga. Nie lubiła tej szkoły, bo nigdy nie mogłeś się spodziewać jaki kto będzie miał humor. Miała koleżanki, ale nie prawdziwej przyjaciółki. Więc po co miała tam chodzić? Doszła do szkoły i przywitała się z dziewczynami.
  Po siódmej lekcji szybko ubrała kurtkę i wymknęła się z szkoły. Kiedy dotarła do domu poszła szybko do swojego pokoju i padła na łóżko. Wiedziała, że dziś czeka ją ciężka noc. Dziś była pełnia, noc kiedy wampiry z okolic spotykają się w lesie. Zawsze była na takim posiedzeniu, a potem zabijała jednego z nich. Była przecież łowcą. Teraz nie przepada za zabijaniem, ale kiedyś siła zemsty była tak duża, że robiła to z przyjemnością. Teraz na samą myśl robi jej się niedobrze. Jednak kiedy myśli ilu ludzi zabili oni to nie ma wyrzutów sumienia. Ania spojrzała na zegarek i wzięła się za odrabianie lekcji.
  Większość popołudnia spędziła w swoim pokoju. Kiedy słońce już prawie zaszło, Ania przebrała się w swój strój łowcy. Wszystko było tego samego koloru: czarnego. Czarne leginsy, bluzka czarne kozaki na lekkim obcasie. Na to czarna peleryna po kostki. Włosy związała w koński ogon. Zaczekała do 19 i wymknęła się z domu przez okno. Nie spieszyła się, wiedziała, że zdąży. Posiedzenie wampirów było zawsze w tym samym miejscu, a zaczynało się dopiero gdy księżyc w pełni pojawił się na niebie. Dotarła do tego miejsca w lesie i wspięła się na jedno z drzew. O dziwo nie musiała długo czekać. Pojawiła się trójka wampirów. Rozmawiali ze sobą szeptem, więc Ania nie mogła tego podsłuchać. Kiedy zebranie się zaczęło stwierdziła, że ich wcale nie robi się mniej. Jeden z wampirów wstał i zaczął mówić. 
                                                                                                                                                                   - Mamy nowego towarzysza. Od teraz będzie on biesiadował z nami. Druga sprawa. W mniecie jest łowca.-Ania zamarła nasłuchując- Właśnie dlatego sprowadziłem nowego wampira. Potrafi wytropić Łowce w trzy dni, a resztą zajmiemy się my.--Wszyscy za wiwatowali mówcy. Potem wstał inny wampir i mówił coś, ale Ania już go nie słuchała, całkowicie skupiła się na  przybyszu. Był wysoki i dobrze zbudowany. Kaptur od jego peleryny całkowicie zasłaniał twarz. Kiedy rozszerzył lekko nogi i wyprostował się wyglądał bardzo pociągająco. Na koniec wstał przewodniczący i powiedział, że czas na polowanie. Ania wiedziała co  to znaczy, idą pożywić się ludźmi. Już chciała zeskakiwać z drzewa kiedy pod sobą zobaczyła jakiś ruch. To był nowo przybyły wampir i czwórka innych. Na początku chciała zeskoczyć i pokazać na co ją stać, ale stwierdziła, że piątka to jednak za dużo. Odczekała aż i oni pójdą zapolować i niezadowolona wracała do domu.

  Było jej zimno, dziwnie zimno, a przecież to dopiero początek listopada. Otuliła się szczelniej płaszczem. Kiedy jej zazwyczaj blade dłonie zrobiły się czerwone od zimna, a policzki się zarumieniły zarzuciła na głowę kaptur od peleryny. Był tak duży, że zakrywał jej długie, brązowe, kręcone włosy i czoło. A cień jaki z niego padał na twarz całkowicie zakrył jej brązowe oczy. A jej mleczna cera wyglądała prawie na czarną. Z oddali wyglądała jak śmierć. Kroczyła polną drogą zmarznięta i z przeczuciem, że ktoś ją obserwuje. Rozglądała się co jakiś czas, ale nikogo ani nic nie zauważyła. W końcu stwierdziła, że jako łowca nie może się tak zachowywać, ale nie pozbyła się tego dziwnego uczucia. Dotarła do domu, do okna wspięła się przez rosnąca obok brzozę. Do łóżka położyła się  myśląc o tym nowym wampirze. Czy faktycznie tak szybko ją wytropi? A może tak naprawdę jest do niczego?- Bóg jeden raczy wiedzieć- pomyślała i zasnęła.


 Hej! ;D Przepraszam za wygląd bloga, ale jeszcze nad tym pracuję:-) mam nadzieje, że                  niedługo się zmieni. Zapraszam na pierwszy rozdział, mam nadzieje, że się Wam spodoba.                  życzę milej lektury.
                 P.S. Przepraszam za polskie imiona, ale nie jestem dobra w wymyślaniu angielskich,mam                nadzieje, że nikt nie poczuje się urażony:-)