Dochodziła
już północ kiedy Ania usiadła na łóżku, przestraszona i nieco zdezorientowana.
Przecież nie mogłam związać się z moim odwiecznym wrogiem- pomyślała-w końcu ja
zabijam wampiry. Powoli położyła się na poduszki i zasnęła. W tej samej chwili
sroka odleciała zza okna.
-
Wstawaj! Już siódma!- zawołał głos mamy. Ania ubrała się, umyła i zeszła na
śniadanie. Zjadła płatki, chwyciła plecak i ruszyła w kierunku drzwi. Otworzyła
je rzuciła mamie szybkie i niedbałe ,,pa’’, i wyszła. Chodziła
zawsze tą samą drogą, ale dziś jakoś dłużyła jej się ta droga. Nie lubiła tej
szkoły, bo nigdy nie mogłeś się spodziewać jaki kto będzie miał humor. Miała
koleżanki, ale nie prawdziwej przyjaciółki. Więc po co miała tam chodzić?
Doszła do szkoły i przywitała się z dziewczynami.
Po siódmej lekcji szybko ubrała kurtkę i
wymknęła się z szkoły. Kiedy dotarła do domu poszła szybko do swojego pokoju i padła na łóżko. Wiedziała, że dziś czeka ją ciężka noc. Dziś była pełnia, noc
kiedy wampiry z okolic spotykają się w lesie. Zawsze była na takim posiedzeniu,
a potem zabijała jednego z nich. Była przecież łowcą. Teraz nie przepada za
zabijaniem, ale kiedyś siła zemsty była tak duża, że robiła to z przyjemnością.
Teraz na samą myśl robi jej się niedobrze. Jednak kiedy myśli ilu ludzi zabili
oni to nie ma wyrzutów sumienia. Ania spojrzała na zegarek i wzięła się za
odrabianie lekcji.
Większość popołudnia spędziła w swoim pokoju.
Kiedy słońce już prawie zaszło, Ania przebrała się w swój strój łowcy. Wszystko
było tego samego koloru: czarnego. Czarne leginsy, bluzka czarne kozaki na
lekkim obcasie. Na to czarna peleryna po kostki. Włosy związała w koński ogon.
Zaczekała do 19 i wymknęła się z domu przez okno. Nie spieszyła się, wiedziała,
że zdąży. Posiedzenie wampirów było zawsze w tym samym miejscu, a zaczynało się
dopiero gdy księżyc w pełni pojawił się na niebie. Dotarła do tego miejsca w
lesie i wspięła się na jedno z drzew. O dziwo nie musiała długo czekać.
Pojawiła się trójka wampirów. Rozmawiali ze sobą szeptem, więc Ania nie mogła
tego podsłuchać. Kiedy zebranie się zaczęło stwierdziła, że ich wcale nie robi
się mniej. Jeden z wampirów wstał i zaczął mówić.
- Mamy nowego towarzysza. Od teraz będzie on biesiadował z nami. Druga sprawa. W mniecie jest łowca.-Ania zamarła nasłuchując- Właśnie dlatego sprowadziłem nowego wampira. Potrafi wytropić Łowce w trzy dni, a resztą zajmiemy się my.--Wszyscy za wiwatowali mówcy. Potem wstał inny wampir i mówił coś, ale Ania już go nie słuchała, całkowicie skupiła się na przybyszu. Był wysoki i dobrze zbudowany. Kaptur od jego peleryny całkowicie zasłaniał twarz. Kiedy rozszerzył lekko nogi i wyprostował się wyglądał bardzo pociągająco. Na koniec wstał przewodniczący i powiedział, że czas na polowanie. Ania wiedziała co to znaczy, idą pożywić się ludźmi. Już chciała zeskakiwać z drzewa kiedy pod sobą zobaczyła jakiś ruch. To był nowo przybyły wampir i czwórka innych. Na początku chciała zeskoczyć i pokazać na co ją stać, ale stwierdziła, że piątka to jednak za dużo. Odczekała aż i oni pójdą zapolować i niezadowolona wracała do domu.
- Mamy nowego towarzysza. Od teraz będzie on biesiadował z nami. Druga sprawa. W mniecie jest łowca.-Ania zamarła nasłuchując- Właśnie dlatego sprowadziłem nowego wampira. Potrafi wytropić Łowce w trzy dni, a resztą zajmiemy się my.--Wszyscy za wiwatowali mówcy. Potem wstał inny wampir i mówił coś, ale Ania już go nie słuchała, całkowicie skupiła się na przybyszu. Był wysoki i dobrze zbudowany. Kaptur od jego peleryny całkowicie zasłaniał twarz. Kiedy rozszerzył lekko nogi i wyprostował się wyglądał bardzo pociągająco. Na koniec wstał przewodniczący i powiedział, że czas na polowanie. Ania wiedziała co to znaczy, idą pożywić się ludźmi. Już chciała zeskakiwać z drzewa kiedy pod sobą zobaczyła jakiś ruch. To był nowo przybyły wampir i czwórka innych. Na początku chciała zeskoczyć i pokazać na co ją stać, ale stwierdziła, że piątka to jednak za dużo. Odczekała aż i oni pójdą zapolować i niezadowolona wracała do domu.
Było jej zimno, dziwnie
zimno, a przecież to dopiero początek listopada. Otuliła się szczelniej
płaszczem. Kiedy jej zazwyczaj blade dłonie zrobiły się czerwone od zimna, a
policzki się zarumieniły zarzuciła na głowę kaptur od peleryny. Był tak duży,
że zakrywał jej długie, brązowe, kręcone włosy i czoło. A cień jaki z niego
padał na twarz całkowicie zakrył jej brązowe oczy. A jej mleczna cera wyglądała
prawie na czarną. Z oddali wyglądała jak śmierć. Kroczyła polną drogą
zmarznięta i z przeczuciem, że ktoś ją obserwuje. Rozglądała się co jakiś czas,
ale nikogo ani nic nie zauważyła. W końcu stwierdziła, że jako łowca nie może
się tak zachowywać, ale nie pozbyła się tego dziwnego uczucia. Dotarła do domu,
do okna wspięła się przez rosnąca obok brzozę. Do łóżka położyła się myśląc o tym nowym wampirze. Czy faktycznie
tak szybko ją wytropi? A może tak naprawdę jest do niczego?- Bóg jeden raczy
wiedzieć- pomyślała i zasnęła.
Hej! ;D Przepraszam za wygląd bloga, ale jeszcze nad tym pracuję:-) mam nadzieje, że niedługo się zmieni. Zapraszam na pierwszy rozdział, mam nadzieje, że się Wam spodoba. życzę milej lektury.
P.S. Przepraszam za polskie imiona, ale nie jestem dobra w wymyślaniu angielskich,mam nadzieje, że nikt nie poczuje się urażony:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz