Chłopak
uderzył pięścią w drzwi. Zasyczał z bólu, przez parę drzazg które wbiły mu się
w skórę. Pieprzone drzewo, pomyślał.
Wciąż nie mógł uwierzyć, że tak po prostu wyszła.
Dziewczyna, którą darzył uczuciem jak nikogo przedtem, kobieta dla której
gotowy jest się zmienić, a nawet umrzeć, po prostu wyszła. Pozostawiając po
sobie słodki zapach różanych perfum, unoszący się w całym pokoju.
Każdy mięsień w jego ciele mówił mu, żeby za nią
wybiegł, poleciał, śledził. Cokolwiek byle jej nie zostawiać samej. Ale
przecież ona tego nie chce. Powiedziała, że to koniec.
Jednak wampirzy zmysł nie dawał mu spokoju. Przed
oczami widział przeróżne, straszne sytuacje. Krzyk, srebrne światło, śmiech.
Damian
zerwał się z łóżka. Podbieg do okna i skoczył. Ogromna sroka wzbiła się w
powietrze, a jej skrzek rozdarł cisze nocy.
Wysoka
zakapturzona postać poruszała się bezszelestnie w gąszczu drzew. Na jej
ramieniu siedział czarny jak węgiel kruk. Kraczał coś do ucha postaci a ta
przytakiwała co jakiś czas.
W końcu zobaczyła swój cel. Po szosie szła
dziewczyna w wiszącej krzywo czarnej pelerynie. Co jakiś czas podciągała nosem.
Jej kręcone, brązowe włosy były poplątane i wpadały jej do ust. Obcasy jej
czarnych kozaków dudniły z każdym krokiem na asfalcie, który dziś wyjątkowo był
odśnieżony. Zupełnie jakby wiedział co ma się wydarzyć i chciał tym samym
sprawiać większy ból.
Zakapturzona postać przesunęła się za drzew
specjalnie łamiąc gałązkę, która wydała głośny trzask.
Ania
zatrzymała się w pół kroku. Słyszała trzask. Na pewno coś trzasnęło, ale czy
możliwe, że to jakieś zwierze?
Nagle za wielkiego dębu pomału zaczęła wychodzić
zakapturzona postać. Po sylwetce i stylu poruszania można stwierdzić, że to
kobieta. Przystanęła patrząc prosto w oczy brunetki.
- Miło cie znowu widzieć – powiedziała głosem tak
znajomym a zarazem obcym – Cieszymy się, że jednak przyszłaś sama.
- Kim jesteś? – spytała Ania, bojąc się, że jej
obawy są słuszne.
- Ohh. Takich rzeczy ofiary zazwyczaj dowiadują się
tuż przed śmiercią, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek – blade dłonie sięgnęły
do kaptura zdejmując go powolnie.
Ania
zobaczyła jak z przerażającej postaci wyłania się blada, słodka dziewczyna.
Agata.
- O Boże – wyszeptała. Widząc jej niebieskie
tęczówki pełne nienawiści i czerwonego błysku.
- Przerażona?
- Skąd… - odpowiedziała Ania. Spodziewała się, że
Klaus będzie chciał zgarnąć Agatę, ale miała nadzieje, że jednak go ubiegnie. Choć po "śnie" Madzi nie była już tego tak pewna. –
Gdzie jesteś Klaus? Wiem, że jesteś tu razem z nią!
Wielki
kruk który znajdował się na ramieniu Agaty zakraczał głośno. Wzbił się w niebo
i zniknął w ciemności nocy.
- Oh… kochanie, oczywiście, że jestem. – za pleców
łowczyni zabrzmiał niski chrapliwy głos.
Ania odwróciła się w tamtą stronę.
W jej kierunku spokojnie kroczył Klaus. Długie
brązowe włosy niezgrabnie otulały jego twarz. Czarna koszula idealnie opinała
się na jego klatce piersiowej. Atłasowe ciemne spodnie znajdowały się na jego
długich nogach. Mrocznego charakteru dodawała mu czarna skórzana peleryna
sięgająca jego łydek. Jej wielki kołnierz przyozdobiony był ćwiekami w kolorze
jasnego beżu. Dziewczyna mogłaby przysiądz,
że zrobione zostały z kości. Jego twarz oszpecały liczne blizny i brak połowy
nosa. Pokazał swoje żółte zęby w krzywym, ale triumfalnym uśmiechu.
- Tak się cieszę, że cię widzę – powiedział
przybliżając się jeszcze bardziej.
- Bez wzajemności – odpowiedziała Ania starając się,
żeby zabrzmiało to dość normalnie, ale jednak drżała ze strach przed nim. –
Więc postanowiłeś nie czekać na swoją śmierć i przyszedłeś się z nią spotkać
już teraz?
- Oj jej… aż tak mnie nie lubisz? – zapytał drwiąco
– Szkoda tylko, że to nie ja dzisiaj umrę… Wiesz, nie mam czasu, żeby zajmować
się takimi śmieciami jak ty, ale moja kochana Wiedźma z pewnością to zrobi. –
Wskazał ręką na Agatę, która zaczęła iść w ich kierunku.
Ania spojrzała na dziewczynę, zdążyła już założyć na
głowę kaptur. Szła pewnym siebie krokiem.
- Nie możesz… - odezwała się Łowczyni do Klausa, ale
ten już zniknął.
Przecież nie może walczyć z Agatą. Nie zabije swojej
koleżanki. Nie może tego zrobić. Klaus wiedział jak ją pokonać, wiedział, że
nie będzie walczyć z niewinną.
Dziewczyny
stały w odległości zaledwie pięciu metrów. Peleryna Agaty zaczęła łomotać od
podmuchów siły, którą zbierała w sobie do ataku i którą tylko ona mogła odczuć.
Uniosła ręce ku górze łącząc ze sobą palce nad głową. Mamrotała coś pod nosem w
nieznanym języku. Wzniosła się pół metra nad ziemię i spojrzała z nienawiścią
na Anie.
- Air! Suffocat eam! – wykrzyknęła, zamaszystym
ruchem kierując ręce w stronę zdekoncentrowanej brunetki. Z dłoni Czarownicy
wypłynęły strugi srebrnego światła.
Przed oczami Ani
widniała tylko unosząca się w powietrzu postać Agaty i srebrne światło
lecące prosto w jej stronę… z jej ust wydarł się przeraźliwy krzyk.
~*~
Witajcie :) Nieobecność na blogu była bardzo długa, ale jestem z nową dawką emocji. Ten rozdział pomimo, że krótki był pisany bardzo długo z powodu braku weny. jednak mam nadzieje, że się Wam spodoba :) Co myślicie o Ani i Damianie, powinni być razem czy nie? A co z Agatą?
A po za tym jak Wam minęło Hallowen? Były cuksy?
Już Wam nie zawracam głowy. Do zobaczenia 10 listopada xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz