poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział XIX


            Ania poczuła mocne uderzenie barkiem o ziemie. Zabrakło jej tchu. Powietrze nie chciało wejść, ani wyjść z jej organizmu.
 Prosto na nią spadło jeszcze jedno ciało. Wyższe i cięższe. Dziewczyna spojrzała prosto w niebieskie tęczówki jarzące się czerwonym blaskiem.
Udało jej się nabrać powietrza. Zrobiło jej się lżej i nad sobą zobaczyła wysoką przystojną postać. Damiana. Posłał jej przepraszające spojrzenie i ruszył na Agatę.
 W ciągu zaledwie sekundy znalazł się koło dziewczyny. Złapał ją w pasie i rzucił na ziemię. Roztrzęsiona zaczęła miotać w niego zaklęciami jakie przyszły jej do głowy. Chłopak zakneblował dziewczynie usta ręką i zbliżał twarz do jej szyi. Z gardła przestraszonej dziewczyny wydobywały się piski.
Ania rzuciła się biegiem w kierunku leżących. W ostatniej chwili złapała Damiana za ramię odciągając od Agaty.
- Przestań! – krzyknęła łamiącym się głosem.
- Przecież ona chciała cię zabić.
- Ona nie jest sobą! Przecież Klaus ją opętał. – Damian zszedł z Agaty. Ta spojrzała na nich z ziemi. Wstała, ale nie uciekała. Wpatrywała się w Anię jak zahipnotyzowana, a jej oczy po raz pierwszy tej nocy zabłysły swoim naturalnym kolorem.
- Nie będzie szczęśliwego zakończenia. Będziesz cierpieć podwójnie. – wyszeptała. W mgnieniu oka zginęła w lesie.
- To mnie przerasta – powiedziała Ania.
Damian spojrzał jej prosto w oczy. Kciukiem otarł łzy które wypłynęły z czekoladowych oczu.
- Jesteś silniejsza niż myślisz. Poradzisz sobie. – przytulił ją do siebie.
Dziewczyna znowu poczuła to wspaniałe uczucie  wzbijania się ponad ziemie. Złapała chłopaka w pasie, aby  się zabezpieczyć przed upadkiem. Ufała mu po mimo jego tajemnic które dopiero poznała. Czuła jego silne ramiona na swoich plecach. Lecieli. Frunęli w swoich obięciach.
- Tym razem mnie nie usypiaj – wyszeptała w szyje Damiana.
            Wylądowali koło brzozy przez którą Ania zawszę się wspinała do okna. Karmazynowe promienie słońca przysłaniały kłębiące się ciemnie chmury. Dziewczyna weszła na pierwszą gałąź drzewa. Odwróciła się jeszcze do chłopaka, który stał pod brzozą i wpatrywał się w nią smętnym wzrokiem.
- Dziękuje – powiedziała – I przepraszam.
Szybko wspięła się do okna i weszła do swojego pokoju. Iza jeszcze spała. Ania najciszej jak umiała wyszukała czyste ciuchy i poszła do łazienki.

           Siedziała w kuchni mieszając łyżkom w miseczce rozmoczonych płatków.
 Słońce już zawisło nad horyzontem, ale przez ciemne chmury nie było go widać. Pogoda zdawała się ze sobą walczyć. Kiedy jedna chmura odpuściła i popłynęła dalej, nagle jej się odwidziało i wracała na swoje miejsce, z powrotem zasłaniając światło słoneczne. Normalnie człowiek  nie zwrócił by na coś takiego uwagi, ale ona przecież jest inna. To ma dla niej ogromne znaczenie. Pytaniem było tylko czy to natura walczy z Klausem, czy Damian?
Damian. Kolejny problem dziewczyny z którym nie wiedziała co zrobić. Była z nim szczęśliwa. Czuła się kochana. Miłość każdy interpretuje inaczej, więc myślała, że on jeszcze nie dorósł do prawdziwej miłości, ale może uda jej się go rozkochać. Tak tłumaczyła sobie jego niechęć do bliskości. Jednak było zupełnie inaczej. To takie przykre, a może przerażające?
Teraz chciała zajmować się tylko problemem z Damianem, ale przecież nie mogła. Jest jeszcze Klaus, Agata, dziewczyny i całe miasto.
Boże! Ile ona by dała za życie normalnej dziewczyny. Za problemy związane z doborem ciuchów i skórką pomarańczy na udach.
 Jej nieprzytomny wzrok padł na sikorkę bezradnie próbującą się wzbić w powietrze, jednak silny wiatr skutecznie jej to uniemożliwiał. Ania była zupełnie jak ten ptaszek, kiedy już myślała, że uda jej się odbić od dna wracała na to samo miejsce. Nagle ptaszyna spadła z płotu. Czy ona też ma tak skończyć?
Wstała od stołu i wycofała się z kuchni by iść pomóc sikorce jednak wpadła prosto na Izę.
- Gdzie idziesz? – spytała.
- Ja… - Ma jej powiedzieć o metaforze z ptaszkiem? Nie, to głupie. – Nie ważne… do ciebie w sumie.
- Musimy porozmawiać o balu.
- Nie idę na bal – powiedziała Ania posępnie siadając z powrotem na krześle przy swojej misce.
- Jak to? Damian będzie załamany.
- Nie, myślę, że sobie z tym poradzi. To… dość trudna sprawa – Iza pochyliła się nad Stołem i uścisnęła rękę Łowczyni.
_ Myślę jednak, że powinnaś iść na ten bal – powiedziała po chwili. Ania już chciał przerywać jednak dziewczyna na to  nie pozwoliła – Ktoś musi pilnować tam porządku. Co będzie jeśli Klausowi uda się tam dostać?
- Wiesz – zaczęła Ania po chwili zastanowienia – To jest całkiem dobry pomysł. On faktycznie może się tam dostać.
- Kto ma się dostać? – do kuchni weszła mama Ani.
- Rozmawiamy o balu – odpowiedziała Iza – Kto dostanie się do konkursu na królową.
Rodzicielka brunetki uśmiechnęła się na ta wiadomość.

Moja mama jest zbyt łatwowierna, pomyślała łowczyni.


~*~
Cześć czołem! xD 
Dzisiaj rozdział stosunkowo krótki, ale mam problemy z komputerem... jednak mam nadzieje, że się Wam spodoba. Nie jestem zadowolona z dialogu dziewczyn na końcu, ale Wy to oceńcie.
Do zobaczenia :*

2 komentarze:

  1. sorki za spam świetne rozdziały

    Zapraszam na mojego wattpad mam nadzieje ,że moje opowiadanie ci się spodoba jeśli tak to zapraszam do like i komentowania : http://www.wattpad.com/user/DobrevAndzia

    OdpowiedzUsuń
  2. 58 year-old Speech Pathologist Shane Gallo, hailing from Arborg enjoys watching movies like Outsiders (Ceddo) and Gunsmithing. Took a trip to Mana Pools National Park and drives a M3. przejdz tutaj

    OdpowiedzUsuń