czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział VI

              
   Damian siedział na leśnej polanie pod wielkim dębem. Na jego twarz  padały karmazynowe promienie wschodzącego słońca. A obok jego bladego, zimnego i tak idealnie zarysowanego ciała spoczywały cztery króliki. Na pierwszy rzut oka wyglądały na jakieś szmaty, ale patrząc na  nie dużej ujrzeć można było ciemne, puste oczy.
    - Jeśli sprowadzą tu jednego ze starszych – mówił sam do siebie – to będzie koniec jej kariery jako łowczyni. Co, jak co, ale ze starszym sobie nie poradzi. Cholera!! – Wykrzyknął ostatnie słowo zbulwersowany, a z pobliskich drzew w powietrze wzbiło się parę ptaków. – Gdybym się nie zakochał wszystko było by łatwiejsze. – Uderzył pięścią w ziemnie – Spokojnie, bez żadnych problemów bym ją zabił i nie musiałbym się niczym przejmować. – I wtedy zobaczył ją w swojej głowię. Wesołe, ale pełne tajemnic brązowe oczy. Bladoróżowe, zmysłowe usta o idealnych konturach. Mleczna cera, brązowe loki opadające na jej ramiona. Zupełnie jak czekolada w mleku. I te wężyki zielono-niebieskich żył, które tak wyraźnie widać na jej dłoniach i szyi. A kiedy już pozwoli się jej przytulić, czuję ten słodki różany zapach.  Wie, że nie jest zadowolona kiedy ją odpycha, on też chciałby trzymać ją dużej w swoich objęciach. Czuć jej oddech na swoich ramionach, słyszeć rytmiczne bicie jej serca. Poczuć drżenie jej ciała kiedy wplątuje swoje palce w jej aksamitne włosy. Ale boi się, tak się boi, że się nie powstrzyma i ugryzie jej mleczną szyję pachnącą różami, a wtedy by go… nie. Odepchnął tę myśl od siebie. Musi się skupić, znaleźć jakiś sposób, aby ją ochronić.

   Ania jadła właśnie śniadanie kiedy zawołał ją głos cioci Margaret. Rozbawiony i pełny ciekawości.
– Ania, ktoś do ciebie!
– Już idę – odpowiedziała – Kto to może być, pomyślała, dziewczyny mają za daleko, żeby przychodzić po nią do szłoby. Stanęła jak wryta kiedy zobaczyła osobę stojąca w drzwiach. - Damian? Co ty…?
– Pomyślałem, że się ucieszysz jak zawiozę cię do szkoły – uśmiechnął się z tym pięknym błyskiem w oczach.
– Ale  nie ma widać entuzjazmu – wtrąciła się ciocia Margaret.
– Oh – westchnęła Ania – Bardzo się cieszę. Idę ubrać kurtkę i będę gotowa. – Powiedziała i wyszła z korytarza. Ubrała swoją czarną kurtkę i chwyciła plecak. Damian czekał na nią w kuchni razem z mamą i ciocią. Weszła i zobaczyła Julie gapiącą się na młodzieńca z szeroko otwartymi oczami. Ania poczuła ukłucie satysfakcji.
– Jestem gotowa – powiedziała. Damian wstał z krzesała i złapał Anie za rękę. Kurde! Sam złapał mnie za rękę, pomyślała zdziwiona. – Pa!
–Chwileczkę – szybko odezwała się ciocia – Za dwie godziny wyjeżdżamy i co, nie pożegnasz się? Przynajmniej z nami, bo wujek jest na „wielkich” zakupach.– Dziewczyna podeszła do ciotki i ją uściskała, a Julii rzuciła – mam nadzieje, że się niedługo zobaczymy – uśmiechnęła się i wyszła ze swoim blondynem.
   Wychodząc za bramy Ania skręciła na chodnik, ale Damian  pociągnął jej rękę i zaprowadził do granatowego, sportowego samochodu, nie wiedziała co to za marka. Otworzył jej drzwi i gestem zaprosił do środka. Czarna, skórzana tapicerka, czarne obudowania i tylko radio miało obudowanie w kolorze czerwonego dębu. Chłopak usiadł za kierownicą przekręcił kluczyk i ruszyli.
 – Mogę wiedzieć czemu po mnie przyjechałeś? – Spytała dziewczyna po chwili milczenia – I czemu nie mówiłeś, że masz samochód? – Wypasiony, dodała w myślach.
– Już ci mówiłem – odparł  - chciałem zrobić ci niespodziankę – spojrzał na nią z uśmiechem. Te jego błyski w oczach, myślała brunetka, są jak gwiazda jaśniejąca w dzień. Albo jak perła przedzierająca swój blask przez wody oceanu. Jeden błysk a sprawił, że zapomniała o czym rozmawiali, jakby czary. – A o auto nigdy nie pytałaś, więc nie mówiłem.
– Aha. Fajnie wiedzieć, że nie jesteś chwalipiętą – uśmiechnęła się do niego.
– Tak sobie myślałem, może pouczylibyśmy się dziś razem w pasjonacie? – spytał trochę nie pewnie.
 – Zapraszasz mnie do siebie? Do domu?
– No tak, ale możemy się tez uczyć u ciebie. Po prostu chciałbym cały ten dzień spędzić z tobą.
 – A skąd ta zmiana? – Spytała zdziwiona – normalnie nie chcesz się do mnie zbliżać bardziej niż na dziesięć centymetrów odstępu. A teraz chcesz, żebyśmy spędzili cały ten dzień razem? – Powiedziała to zbyt szorstko bo Damian spochmurniał. Gdybyś wiedziała jak bardzo to dla mnie trudne, pomyślał chłopak, a jago jasne tęczówki pociemniały o jeden odcień.
– Nie myślałem, że tak to odbierzesz – powiedział posępnie.
– Oh… Przepraszam – odezwała się dużo łagodniej – chętnie pojadę z Tobą do pensjonatu, w końcu zobaczę jak mieszkasz – chciała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej krzywy grymas. Na szczęście blondyn tego nie zauważył. Był za bardzo pogrążony w myślach. Dziś cały dzień będzie pod moja opieką, a jutro coś wymyśle. Dojechali pod szkołę. Wyszli z samochodu i ruszyli na biologie.
    Pensjonat w jakim mieszkał nie był duży, ale nie był też zapyziałą dziurą. Pokój wynajmowała na poddaszu od strony lasu. Kiedy Ania weszła do środka panował pół mrok, za nią wszedł Damian i szybko odsłonił okno. Dziewczyna rozejrzała się. Tapety na ścianach były kremowe, półki chyba z dębu, dobrze pasowały do ścian. Pokrycia na łóżku były białe. Pod oknem stała mała szafka i olbrzymi kufer, a obok było biurko z lampką, zawalone książkami i papierami. Na półkach było pełno książek i jakiś rupieci. Coś w stylu sztyletu, hełmu i jakby pierścienie. Z krzesła zwisała czarna peleryna, mogłaby przysiąc, że ma taką samą. Chłopak zauważył, że skupia na niej wzrok i szybko schował ją do kufra.
– Nie zdążyłam posprzątać – powiedział uśmiechając się. 
   Odrabiali lekcje, rozmawiali i wygłupiali się, ale nie pozwalał dziewczynie za bardzo się do siebie zbliżać. Ani parę razy wydawało się, że Damian patrzy się na jej szyję, ale zignorowała to. Kiedy zaczęło się ściemniać odwiózł ją do domu. Podprowadził pod same drzwi.
– Do zobaczenia jutro – powiedziała.
– Tak. Do zobaczenia – odpowiedział – prędzej niż myślisz – dodał kiedy zamknęła drzwi.

     Ania dziś wreszcie mogła położyć się w swoim łóżku, więc szybko zasnęła. Nawet nie zauważyła kruka siedzącego na jej parapecie obserwując każdy jej ruch, dopóki nie przyleciała ogromna sroka.

No i kolejny... Mam nadzieje, że się spodoba :) Tak jak pisałam ostatnio dziękuje za wyświetlenia, których jest już tysiąc! *.* Dziękuję <3 A komentarze? Brak... Proszę piszcie czy Wam się podoba, czy wchodzicie tu przez przypadek. O.o

2 komentarze:

  1. 1. Gratulacje, szybko poszło
    2.Bardzo fajny rozdział. Strasznie podobał mi się początek :*
    3. naprawdę czytam każdy. Nie lubię kom.

    OdpowiedzUsuń
  2. No... rozdzialik fajny :) gratulacje wogóle

    OdpowiedzUsuń