poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział V

          
   Ania zaspała i bez śniadania biegła po szkolnych schodach do klasy historycznej. Ledwie zdążyła wejść do niej przed panią Adelą. Siadła do ławki z Damianem przywitała się i skupiła się  na lekcji.
   Kiedy wyszła z klasy po drugiej lekcji Iza z Magdą zaciągnęły ją do toalety.
 – Hej, co się stało? – zapytała zdziwiona.
– Ty nam to powiedz. – powiedziała Iza tonem świadczącym, że jest zła.
– No właśnie, jesteśmy bardzo ciekawe co masz nam do powiedzenia – poparła ją  Magda, ale w jej głosie nie wyczuła gniewu, a raczej ciekawość.
 - Ale ja naprawdę  nie wiem o co wam chodzi.  – powiedziała w obronie Ania.
– Czy ty jesteś złodziejką, albo coś? – Spytały dziewczyny na raz.
– Że co? Czy wam odbiło? – zapytała zdenerwowana Ania.  Potrafiła zachować spokój kiedy wszyscy panikowali, ale jeśli chodziło o nią to szybko się denerwowała.
– Nie! – Krzyknęła Iza – Justyna widziała jak biłaś wczoraj jakiegoś mężczyznę. A gdy upadł zawlokłaś go w pobliski ogródek. – Skończyła nieco spokojniej Iza.  A Anię zamurowało. Poczuła jak skręcają jej się wnętrzności, gdyby miała jabłko Adama to pewnie w tym Momocie znalazło by się w jej podniebieniu. Jednego wampira zabiła w lesie a drugiego na wybudowaniach miasta. Faktycznie tam mieszka Justyna. A przy tej walce spad jej kaptur z głowy. 
– I teraz wszystkim mówi, że jesteś dilerką, albo złodziejką – dodała Magda. O Boże ona mnie widziała, pomyślała Ania. Teraz dopiero dochodził do niej sens słów jakie wypowiadały dziewczyny. – Wiedziałabyś o tym gdybyś na przerwach widziała coś poza swoim przystojniakiem. – Skończyła Magda.
– Ale jej nie wierzycie, prawda? – Spytała niepewnie Ania. 
– Same nie wiemy co mamy sądzić – stwierdziła Iza – traktujemy cię jak przyjaciółkę, a ty masz przed nami pełno tajemnic. W nocy nie odbierasz telefonu, a wczoraj nigdzie cię nie było. To co my mamy sądzić?
– Traktujecie mnie jak przyjaciółkę? – spytała dopiero po chwili Ania.
 – Tak a co ty myślałaś?
– Ja… Nic. Ale jednego jestem pewna, nie jestem dilerem i z nikim się wczoraj nie biłam – powiedziała Ania nie mijając się całkiem z prawdą. Ale jeśli wszyscy uwierzyli Justynie to teraz będzie miała jeszcze gorzej w tej głupiej szkole niż przedtem. – I co ja mam teraz zrobić? Jeżeli wszyscy jej wierzą to mnie znienawidzą, a jeśli powiedziała to policji? – spojrzała na dziewczyny a te się uśmiechnęły.
 – Tym się nie martw -  stwierdziła Iza. I zaraz wtrąciła się Magda.
– Nikt jej nie wierzy. Przecież wiesz że nie jest zbyt lubiana.
- Więc nie będę miała przekichane? – spytała Ania.
– Nie. – dziewczyny się roześmiały i z uśmiechem wyszły z łazienki.
  Kiedy Ania siedziała w ławce  już na czwartej lekcji spojrzała na siedzącą samotnie Justynę. Minę miała oburzona i nadętą. Pewnie już nikt nie chce jej słuchać, pomyślała, dobrze, że to się tak potoczyło. I skupiła się na chemii.
   Kiedy wracała do domu myślała o Justynie, pewnie musiała przeżyć szok. W sumie widziała morderstwo. Ale, żeby od razu mnie oczerniać. Do szła do domu i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to srebny samochód, chyba mercedes. Czyżby mieli gości?
    Weszła do domu i od razu skierowała się do salonu. Na siwej trzyosobowej kanapie i dwóch fotelach do kompletu kontrastującymi  z niebieskimi ścianami siedziała mama, ciocia Margaret z wujkiem Jonem  i córką Julią. Mieszkali w Anglii dokładniej w Londynie , więc z powodu odległości dzielącej stolice Wielkiej Brytanii z Zabrzeżem w której mieszkała Ania  bardzo rzadko przyjeżdżali  w odwiedziny. Przywitała się z ciocią i wujkiem, a na sam koniec podeszła do Julii. Nigdy jej nie lubiła, ale trzeba przyznać, że wyładniała. Proste czarne włosy sięgające ramion, duże brązowe oczy, i opaloną na jasny brąz skórę. Dużo schudła, pomyślała Ania, bo pamiętała ją jako pulchną niską dziewczynę. Do tego strasznie zarozumiałą. Teraz chyba nawet urosła. Przeszyła ją wzrokiem. Nie, nie urosła, po prostu założyła szpilki. Jej różowa sukienka podkreślała szerokie biodra. Idealny przykład kobiety o figurze gruszki. 
– Hej -  powiedziała zarozumiałym tonem. Nic się nie zmieniła, pomyślała Ania. – Miło cię znów zobaczyć.
– Tak, ja też się cieszę – powiedziała Ania z wymuszonym uśmiechem.
– Przyjechali na tydzień. Julia będzie spala z Toba w pokoju – wtrąciła się mama by przerwać to chłodnę przywitanie – Mam nadzieje, że to nie kłopot? 
- Nie bardzo się cieszę. – odpowiedziała sztucznie na pytanie matki. – Idę przygotować jej miejsce – i wyszła
    Kiedy weszła do pokoju potknęła się o walizkę leżącą na podłodze i prawie upadła. Cholera, pomyślała. W pokoju stały trzy durze, różowe walizki, i oczywiście nie mogła ich ułożyć, prowadziła dalej swoje myśli, ale skoro przyjechała na tydzień to po co aż trzy walizki? No cóż będę musiała wytrzymać ten tydzień z nią mam nadzieje, że nie będzie taki zły. 
   
   W piątek po lekcjach Ania umówiła się z Izą, Magdą i Martyną na imprezę, żeby się trochę wyluzowały, zanim rozpocznie się sterta prac domowych i sprawdzianów które „muszą przerobić” przed końcem pierwszego półrocza. Miał się z nimi zabrać Damian ale musiał gdzieś pojechać więc szykowały się same. O siódmej wieczorem wszystkie stroiły się w ciemno fioletowym, nienagannie uporządkowanym pokoju Ani. Kiedy Julia tam była ciągle cos krytykowała. O ósmej stanęły przed lustrem. Idealne makijaże i stroje. Iza w małej czarnej i butach na lekkim obcasie co sprawiało, że jej długie nogi wyglądały jeszcze zgrabniej niż zwykle. Włosy spięła w z pozoru elegancki kok, ale go trochę roztrzepała. Magda włosy zostawiła luźne tylko jasną grzywkę spięła do tyłu. Różowe szpilki idealnie pasowały do luźnej  niebieskiej sukienki. Tylko w pasie przewiązana grubym jasno różowym pasem podkreślającym jej wcięcie w tali. Martyna miała kremową, najprostsza sukienką z nich wszystkich, ale pasowała idealnie. Pas w tali pokazywał jej walory, ale zakrywał krągłe kształty. Z boków głowy wzięła włosy i spięła je, a resztę zostawiła luźną. Ania miała czerwoną sukienkę, przylegającą do jej ciała, a rękaw był tylko na jednym ramieniu. Czerwone szpilki, odrobinę jaśniejsze od sukienki. A włosy grubymi falami opadały na jej ramiona i plecy. Były gotowe, wsiadły do samochodu Izy i pojechały na dyskotekę.
    Kiedy weszły Glowy się za nimi odwracały. Naprawdę przykuwały uwagę. Tańczyły, śmiały się flirtowały i w końcu, już po długim czasie, się wyluzowały. Bawiły się świetnie tracąc poczucie czasu. Ale Ania zaczęła czuć się dziwnie i namówiła koleżanki, żeby wrócić do domu. Szły już po samochód, który zostawiły na pobliskim parkingu, kiedy zaczął wiać silny wiatr. Uczucie było jakby ktoś policzkował je lodem. Zrobiło się ciemno i zimno. Wszystkie lampy zgasły, pozostawiając je w Egipskich ciemnościach. Przestraszone dziewczyny złapały się za ręce.
– Nie ruszajcie się! – krzyknęła Ania – Jak dam wam znak to uciekajcie!
– Ale  co się dzieje!? – Zawołała przerażona Martyna.
– Otaczają cię bardzo dziwne rzeczy, wiesz? – Odezwała się Iza głosem nie należącym do niej. Ochrypłym i gardłowym. Wszystkie spojrzały na nią, ale nie zdążyły nic powiedzieć. Wiatr przestał wiać zrobiło się cicho. Jak w grobie, pomyślała Ania.
– Lepiej tak nie mów – mroźny gruby głos odbijał się echem w głowie dziewczyny. Brunetka wyczuła też aurę, mroczna i potężną. Siłę tak wielka i mroczną. – Wróciłem, żeby pokazać co to potęga. – I nagle wszystko minęło, zapaliły się światła, wiał lekki wiaterek i zrobiło się cieplej. Klaus, pomyślała Ania, co on…
 - Co to do diaska było? – Zapytała Magda.
– Idźmy  już do samochodu, proszę – mówiła prawie płacząc Martyna.
– Tak powinniśmy wracać – stwierdziła Ania.
    Poszły do samochodu i szybko wracały do domu. Najpierw Iza odwiozła Ania, zanim ta wysiadła zwróciła się do koleżanek.
– Nie otwierajcie nikomu drzwi, nie zapraszajcie nikogo obcego do domu, najlepiej nigdzie nie wychodźcie  przez weekend. Rozumiecie?
– Tak. – Odpowiedziały chórem.
– Ale dlaczego? – zapytała Iza , a jej zielone tęczówki rozszerzyły się.
- Na razie nie mogę powiedzieć, może kiedyś wam wyjaśnię. Ale na razie musicie przestrzegać tego co wam powiedziałam. Proszę – zakończyła błagalnym tonem, czekając na odpowiedź.
 – Dobrze – powiedziała w końcu dziewczyna – Ale liczę, że kiedyś to wyjaśnisz – powiedziała to stanowczo jakby chciała jeszcze dodać „albo sama to z ciebie wyduszę”
– Obiecuję – przyrzekła Ania i wyszła z samochodu.
 Patrzyła jak pojazd skręca i weszła do domu. Wszyscy już spali. Skierowała się do swojego pokoju, Julia też spała. Ciekawe jakby ona dziś zareagowała? Dziewczyna opukała się, przebrała i położyła na materac, na którym zmuszona była spać. Spojrzała przez okno nic za nim nie było, odbijało się tylko światło pobliskiej latarni. Zasnęła. Przyleciała sroka, obserwowała brunetką w czasie snu. Patrzyła na jej szyje i blade dłonie, tam gdzie ciągły się największe żyły. Ptak spojrzał na wschodzące słońce i odleciał.


No i kolejny rozdział. Cieszę się, że czytacie, bo to widać. Dziękuję. Kolejny rozdział i nowa dziewczyna, myślę, że parę dziewczyn się ucieszy *.*

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział w końcu zaczeło się coś dziać :) oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny, ale nie rozumiem o co chodzi z tym wychodzeniem w weekend?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się cieszę xD
    Rozdział świetny, tylko miałaś usunąć ten fragment wyglądu takiej jednej!!! ;o xD
    Ciekawa jestem, czemu Damian nie pojawił się na imprezie. Ta sama hipoteza - jest tym wampirem.
    Ja prdl, Klaus!! ;o Z tą potegą to sb chyba jaja robi ;o xD
    Haha, dziewczyny się wyluzowały, imprezka, flirt ( swoją drogą, ciekawe czy coś z tego wyniknie xd) po prostu, chill out :D
    Ta Julia to serio jakaś dziwna O.o xd No ale wyjedzie, Bogu dzięki xd

    Aha, i do poprzedniego kom: Ania zabroniła dziewczynom wychodzić w weeekend, ponieważ Klaus wrócił, i mógłby dziewczynom coś zrobić itd, itp.

    No, buźka! :*

    OdpowiedzUsuń