Damian
siedział na leśnej polanie pod wielkim dębem. Na jego twarz padały karmazynowe promienie wschodzącego
słońca. A obok jego bladego, zimnego i tak idealnie zarysowanego ciała
spoczywały cztery króliki. Na pierwszy rzut oka wyglądały na jakieś szmaty, ale
patrząc na nie dużej ujrzeć można było
ciemne, puste oczy.
- Jeśli
sprowadzą tu jednego ze starszych – mówił sam do siebie – to będzie koniec jej
kariery jako łowczyni. Co, jak co, ale ze starszym sobie nie poradzi. Cholera!!
– Wykrzyknął ostatnie słowo zbulwersowany, a z pobliskich drzew w powietrze
wzbiło się parę ptaków. – Gdybym się nie zakochał wszystko było by łatwiejsze. –
Uderzył pięścią w ziemnie – Spokojnie, bez żadnych problemów bym ją zabił i nie
musiałbym się niczym przejmować. – I wtedy zobaczył ją w swojej głowię. Wesołe,
ale pełne tajemnic brązowe oczy. Bladoróżowe, zmysłowe usta o idealnych
konturach. Mleczna cera, brązowe loki opadające na jej ramiona. Zupełnie jak
czekolada w mleku. I te wężyki zielono-niebieskich żył, które tak wyraźnie
widać na jej dłoniach i szyi. A kiedy już pozwoli się jej przytulić, czuję ten
słodki różany zapach. Wie, że nie jest
zadowolona kiedy ją odpycha, on też chciałby trzymać ją dużej w swoich
objęciach. Czuć jej oddech na swoich ramionach, słyszeć rytmiczne bicie jej
serca. Poczuć drżenie jej ciała kiedy wplątuje swoje palce w jej aksamitne
włosy. Ale boi się, tak się boi, że się nie powstrzyma i ugryzie jej mleczną
szyję pachnącą różami, a wtedy by go… nie. Odepchnął tę myśl od siebie. Musi
się skupić, znaleźć jakiś sposób, aby ją ochronić.
Ania jadła
właśnie śniadanie kiedy zawołał ją głos cioci Margaret. Rozbawiony i pełny
ciekawości.
– Ania, ktoś
do ciebie!
– Już idę – odpowiedziała – Kto to może być,
pomyślała, dziewczyny mają za daleko, żeby przychodzić po nią do szłoby.
Stanęła jak wryta kiedy zobaczyła osobę stojąca w drzwiach. - Damian? Co ty…?
– Pomyślałem, że się ucieszysz jak zawiozę cię do
szkoły – uśmiechnął się z tym pięknym błyskiem w oczach.
– Ale nie ma
widać entuzjazmu – wtrąciła się ciocia Margaret.
– Oh – westchnęła Ania – Bardzo się cieszę. Idę
ubrać kurtkę i będę gotowa. – Powiedziała i wyszła z korytarza. Ubrała swoją
czarną kurtkę i chwyciła plecak. Damian czekał na nią w kuchni razem z mamą i
ciocią. Weszła i zobaczyła Julie gapiącą się na młodzieńca z szeroko otwartymi
oczami. Ania poczuła ukłucie satysfakcji.
– Jestem gotowa – powiedziała. Damian wstał z
krzesała i złapał Anie za rękę. Kurde! Sam złapał mnie za rękę, pomyślała
zdziwiona. – Pa!
–Chwileczkę – szybko odezwała się ciocia – Za dwie
godziny wyjeżdżamy i co, nie pożegnasz się? Przynajmniej z nami, bo wujek jest
na „wielkich” zakupach.– Dziewczyna podeszła do ciotki i ją uściskała, a Julii rzuciła – mam nadzieje, że się niedługo zobaczymy – uśmiechnęła się i wyszła ze
swoim blondynem.
Wychodząc
za bramy Ania skręciła na chodnik, ale Damian
pociągnął jej rękę i zaprowadził do granatowego, sportowego samochodu,
nie wiedziała co to za marka. Otworzył jej drzwi i gestem zaprosił do środka.
Czarna, skórzana tapicerka, czarne obudowania i tylko radio miało obudowanie w
kolorze czerwonego dębu. Chłopak usiadł za kierownicą przekręcił kluczyk i
ruszyli.
– Mogę
wiedzieć czemu po mnie przyjechałeś? – Spytała dziewczyna po chwili milczenia –
I czemu nie mówiłeś, że masz samochód? – Wypasiony, dodała w myślach.
– Już ci mówiłem – odparł - chciałem zrobić ci niespodziankę – spojrzał
na nią z uśmiechem. Te jego błyski w oczach, myślała brunetka, są jak gwiazda
jaśniejąca w dzień. Albo jak perła przedzierająca swój blask przez wody oceanu.
Jeden błysk a sprawił, że zapomniała o czym rozmawiali, jakby czary. – A o auto
nigdy nie pytałaś, więc nie mówiłem.
– Aha. Fajnie wiedzieć, że nie jesteś chwalipiętą –
uśmiechnęła się do niego.
– Tak sobie myślałem, może pouczylibyśmy się dziś
razem w pasjonacie? – spytał trochę nie pewnie.
– Zapraszasz
mnie do siebie? Do domu?
– No tak, ale możemy się tez uczyć u ciebie. Po
prostu chciałbym cały ten dzień spędzić z tobą.
– A skąd ta
zmiana? – Spytała zdziwiona – normalnie nie chcesz się do mnie zbliżać bardziej
niż na dziesięć centymetrów odstępu. A teraz chcesz, żebyśmy spędzili cały ten
dzień razem? – Powiedziała to zbyt szorstko bo Damian spochmurniał. Gdybyś
wiedziała jak bardzo to dla mnie trudne, pomyślał chłopak, a jago jasne
tęczówki pociemniały o jeden odcień.
– Nie myślałem, że tak to odbierzesz – powiedział
posępnie.
– Oh… Przepraszam – odezwała się dużo łagodniej –
chętnie pojadę z Tobą do pensjonatu, w końcu zobaczę jak mieszkasz – chciała
się uśmiechnąć, ale wyszedł jej krzywy grymas. Na szczęście blondyn tego nie
zauważył. Był za bardzo pogrążony w myślach. Dziś cały dzień będzie pod moja
opieką, a jutro coś wymyśle. Dojechali pod szkołę. Wyszli z samochodu i ruszyli
na biologie.
Pensjonat
w jakim mieszkał nie był duży, ale nie był też zapyziałą dziurą. Pokój
wynajmowała na poddaszu od strony lasu. Kiedy Ania weszła do środka panował pół
mrok, za nią wszedł Damian i szybko odsłonił okno. Dziewczyna rozejrzała się. Tapety
na ścianach były kremowe, półki chyba z dębu, dobrze pasowały do ścian.
Pokrycia na łóżku były białe. Pod oknem stała mała szafka i olbrzymi kufer, a
obok było biurko z lampką, zawalone książkami i papierami. Na półkach było
pełno książek i jakiś rupieci. Coś w stylu sztyletu, hełmu i jakby pierścienie.
Z krzesła zwisała czarna peleryna, mogłaby przysiąc, że ma taką samą. Chłopak
zauważył, że skupia na niej wzrok i szybko schował ją do kufra.
– Nie zdążyłam posprzątać – powiedział uśmiechając
się.
Odrabiali lekcje, rozmawiali i wygłupiali się, ale nie pozwalał dziewczynie za bardzo się do siebie zbliżać. Ani parę razy wydawało się, że Damian patrzy się na jej szyję, ale zignorowała to. Kiedy zaczęło się ściemniać odwiózł ją do domu. Podprowadził pod same drzwi.
Odrabiali lekcje, rozmawiali i wygłupiali się, ale nie pozwalał dziewczynie za bardzo się do siebie zbliżać. Ani parę razy wydawało się, że Damian patrzy się na jej szyję, ale zignorowała to. Kiedy zaczęło się ściemniać odwiózł ją do domu. Podprowadził pod same drzwi.
– Do zobaczenia jutro – powiedziała.
– Tak. Do zobaczenia – odpowiedział – prędzej niż
myślisz – dodał kiedy zamknęła drzwi.
Ania dziś
wreszcie mogła położyć się w swoim łóżku, więc szybko zasnęła. Nawet nie
zauważyła kruka siedzącego na jej parapecie obserwując każdy jej ruch, dopóki
nie przyleciała ogromna sroka.
No i kolejny... Mam nadzieje, że się spodoba :) Tak jak pisałam ostatnio dziękuje za wyświetlenia, których jest już tysiąc! *.* Dziękuję <3 A komentarze? Brak... Proszę piszcie czy Wam się podoba, czy wchodzicie tu przez przypadek. O.o
No i kolejny... Mam nadzieje, że się spodoba :) Tak jak pisałam ostatnio dziękuje za wyświetlenia, których jest już tysiąc! *.* Dziękuję <3 A komentarze? Brak... Proszę piszcie czy Wam się podoba, czy wchodzicie tu przez przypadek. O.o