Ania
obudziła się o dziesiątej. Była lekko zdezorientowana. Nie pamiętała nic po
dziewiątej z wczorajszego wieczoru. Nie była na zebraniu. Ale czemu? No tak
odwiedził ją Damian, z nieznanych jej powodów. Przytulali się, spojrzeli sobie
prosto w oczy i wtedy… No właśnie, co było wtedy? Wstała z łóżka i spojrzała na
siebie. Była ubrana w strój łowcy. Szybko się przebrała i stanęła przed
lustrem, żeby się uczesać. I wtedy to zobaczyła. Do lustra przyczepiona była
karteczka. Dziewczyna chwyciła ja i przeczytała.
Kiedy odchodziłem, tak
słodko spałaś, że nie chciałem Cię budzić. KC.
DL
PS. Uważaj na ptaki, dziwnie się dziś zachowują.
Ania uśmiechnęła się patrząc na te zgrabne litery
układające się w słowa. Zrobiło jej się cieplej na sercu. Ale o co chodzi z
tymi ptakami, pomyślała, to dziwne nawet bardzo. Do szkoły była grubo
spóźniona. Nie wie czemu mama jej nie obudziła, albo Kamil, przecież szósta
rano to jego norma.
– Właściwie – powiedziała uśmiechając się do swojego
odbicia w lustrze – mi to nie przeszkadza. Chętnie trochę odpocznę, bo wsunie i
tak nie umiałam za dużo na kartkówkę z matmy. – Zeszła do kuchni na śniadanie.
Ale ani tam ani w salonie nikogo nie było. Albo śpią, albo ich nie ma,
pomyślała Ania i zrobiła sobie płatki czekoladowe. Po śniadaniu wróciła do
swojego pokoju. Kiedy włączyła radio usłyszała kroki w sąsiednim pokoju, to
znaczyło, że nie tylko ona zaspała. Uśmiechnęła się. Włączyła swoją ulubiona
płytę i położyła się na łóżko. Nagle do jej pokoju wparowała mama.
– Tak myślałam – powiedziała wchodząc do pokoju z
kubkiem ciepłego kakao – jak ja cie nie obudzę, to ty oczywiście sama też nie
wstaniesz – podała jej kubek.
– Wiesz mamo, jestem sprytna – uśmiechnęła się. A
kobieta odwróciła się w kierunku drzwi. – Po tobie mamusiu – dziewczyna
usłyszała cichy chichot kobiety.
Dzień był
długi i nudny. Koło trzeciej Ania wybrała się na spacer. Kiedy tylko zamknęła
za sobą frontowe drzwi i się odwróciła zrozumiała co Damian miał na myśli.
Jakiś ptak, chyba kruk, zerwał się z gałęzi i leciał wprost na nią. Ledwie
zdążyła się uchylić. Odwróciła się i znowu to samo, ale tym razem olbrzymia
sroka przeszkodziła krukowi. Ptaki drapały się pazurami i kuły wzajemnie
dziobami. Kruk jeszcze parę razy próbował zaatakować osłupiona dziewczynę, ale
sroce zawsze udawało się mu przeszkodzić. W końcu kruk ustąpił i odleciał.
Sroka wyglądała fatalnie. Była zakrwawiona i miała połamane pazury. Nagle ptak
zaczął lecieć prosto na nią i w ostatniej chwili podbił się w górę. To
ptaszysko również odleciało. Ania stała jeszcze parę sekund jakby wrosła w
ziemię, aż w końcu ruszyła w stronę ulicy. Szła i myślała o tych ptakach,
głównie o sroce, o Damianie, wampirach, wczorajszej nocy. Chciała iść do swojej
ulubionej kawiarni, ale miała ogromną ochotę na rozmowę. Chciała się wygadać
powiedzieć wszystko. Ale komu? Nie może rozmawiać z Damianem o nim, a
dziewczyny nic nie wiedzą. Stwierdziła, że najlepiej będzie jak pójdzie na
szarlotkę.
Do domu
wróciła trochę po piątej prosto na kolacje. Było ciemno, ale nie myślała, że
jest tak późno. Po kolacji zajęła się głównie zabawą z Kamilem. Uwielbiała
słuchać jak się śmieje. Wyszukała jakiś film, i do swojego pokoju weszła koło
dziewiątej. Zapaliła światło i osłupiała. Stała patrząc na lustro a potem nogi
się pod nią ugięły.
– O Boże – prawie krzyknęła. Cale lustro było w
jakieś czerwonej mazi. A w pokoju pachniało krwią, więc łatwo można było się
domyślić co to za substancja. Nagle krew zaczęła spływać układając się w słowa.
„Potęga z krwi”
A potem
znowu zaczęły się zlewać tworząc usta, a z nich wystające dwa kły. Usta
wampira. I… wszystko zniknęło, jakby wsiąkło w lustro. Ania wstała z kolan i
podeszła do lustra. Na toaletce pod nim leżała mała karteczka. Dziewczyna
rozwinęła ją. Widniał na niej intensywnie
czerwony napis. Pewnie też napisany krwią.
Wróciłem
Odrzuciła
od siebie karteczkę i usłyszała krakanie, bardzo wyraźne, jakby kruk był tuż za
nią. Odwracała się powoli. Nic, odzyskała spokój. Na swojej twarzy poczuła
podmuch wiatru, spojrzała na okno. Na brzozie siedział olbrzymi kruk. Brakowało
mu pazurów a na skrzydłach dużych ilości piór. Jak po spotkaniu z kotem. Okno
było otwarte na rozszerz, jak mogłam tego nie zauważyć, pomyślała. Szybko do
niego podbiegło nie spuszczając wzroku z ptaka, co też robiło ptaszysko i zamknęła okno. Zsunęła zasłony i siadła na
łóżko. Nogi wzięła do klatki piersiowej i owinęła je rękoma. Zaczęła się
kołysać. Wyglądała jakby miała chorobę sierocą. Chyba jeszcze nigdy się tak nie
bała.
– Klaus. Osz cholera – mamrotała do swoich kolan –
On mnie zabije. Nie zrobił tego ten nie doszły łowca to on to zrobi. Nie chce
jeszcze umierać – łzy pociekły z jej oczu kiedy w myślach zobaczyła Damiana –
pierwszy chłopak którego naprawdę kocham i mam go nigdy nie pocałować? Nie chcę
tak skończyć. – Szlochała jeszcze chwile w swoje kolana, przestała dopiero gdy
zadzwonił telefon. Pojawiły się na nim wielkie litery układające się w słowo
„Damian”. Dziewczyna otarła łzy, uspokoiła głos i odebrała telefon.
– Słucham.
– Hej, co robisz jutro po szkole? – Spytał od razu
chłopak.
– Ja? Jeszcze nie wiem – powiedziała i łza spłynęła
po jej policzku, a co jeśli nie dożyje jutrzejszego popołudnia, pomyślała.
– Czy ty płaczesz? – spytał delikatnie Damian.
– Nie, wydaje ci się.
– Oj nie. Nie
wydaje mi się. Nigdy się nie mylę.
– Naprawdę wszystko w porządku.
– No dobrze, powiedzmy, że wierze – w jego głosie
zabrzmiała zgryzota – Tak sobie pomyślałem, że zabiorę cie jutro do kina i na
przejażdżkę. Kończymy szybciej a, że to piątek możemy później wrócić. No i
fajnie by było gdybyś u mnie przenocowała – ostatnie zdanie powiedział bardzo
szybko.
– Bardzo chętnie – powiedziała uśmiechając się – Ale
czy zostanę na noc powiem ci jutro.
– Dobrze. Przyjadę po ciebie o w pół do ósmej,
pojedziemy razem do szkoły.
– Dobrze.
– To do jutra – pożegnał się i rozłączył
Ania
doprowadziła się do porządku i położyła do łóżka. Długo nie mogła zasnąć, a jak
już spała towarzyszyły jej koszmary.
Leżała w
łóżku i ktoś się nad nią nachylał. Odepchnęła go od siebie, to był Klaus. Nie
postarzał się w ogóle przez to dziewięć lat.
– Wróciłem
–uśmiechnął się chytrze – Pokarze ci co to potęga, takiej jeszcze nie widziałaś
– i wyskoczył przez okno.
Potem wszystko się rozmyło. I powstał nowy
obraz. Stała na leśnej polanie. Widziała Damiana z kołkiem w ręku. Walczył z
kimś i krzyczał.
– Nie pozwolę ci jej zabić!
– Przecież
też tego chcesz. – głos był spokojny i drwiący – Jesteś mojego gatunku –
człowiek roześmiał się.
Damian zaatakował jeszcze mocniej. Ania
ruszyła w kierunku walczących, ale po trzech krokach potknęła się i upadła.
Spojrzała o co się potknęła i zobaczyła… Nie wie co zobaczyła, bo klatka w jej
umyśle się zmieniła. Teraz zobaczyła swojego chłopaka, który wyleciał w
powietrze i upadł po drugiej stronie polany. Zaczęła do niego biec, ale cos ją
zatrzymało. I obraz znowu się zmienił. Klęczała na tej samej polanie i tuliła
do siebie ciało Damiana. Wschodziło słońce a ona krzyczała.
– Nie!!! -
krzyknęła siadając na łóżku – Nie! To niemożliwe! – drzwi od jej pokoju
otworzyły się z hukiem.
– Co się
stało? – To była jej mama – Wszystko w porządku?
– Tak. Przepraszam. To tylko zły sen.
– Dobrze… ale na pewno w porządku? Nie pamiętam
kiedy ostatni raz miałaś zły sen.
– Na pewno. – Dużo rzeczy nie wiesz, pomyślała
dziewczyna.
– Spij dobrze. – powiedziała mama zamykając drzwi.
Ania położyła się z powrotem. Tym razem zasnęła szybciej.
Jestem... Przepraszam za tak długą nieobecność. ostatnio miałam tyle na głowie, że nie zdążyłam napisać rozdziału, ale w końcu się udało :) Oto co się działo po nocy spędzonej z Damianem ^.^
Jestem... Przepraszam za tak długą nieobecność. ostatnio miałam tyle na głowie, że nie zdążyłam napisać rozdziału, ale w końcu się udało :) Oto co się działo po nocy spędzonej z Damianem ^.^