Nie
tak to miało wyglądać. Nie w tę stronę miało się potoczyć.
To oni mieli zaskoczyć Klausa swoim przygotowaniem
do bitwy. To on miał się przestraszyć.
A to znowu on jest górą. To on morduje. To on
straszy.
- Nie płacz kochanie – odezwał się Damian, głaszcząc
ją po włosach – On to obserwuje, cieszy się z twojego strachu.
- Ale… ja nie mogę. To mnie zabija od środka –
wyszeptała nie patrząc na niego – to ja miałam być mordercą, a staje się
ofiarą… tak jak oni.
Chłopak spojrzał na ścianę którą pokrywały zdjęcia.
Wczoraj ich nie było, a we wszystkich górowała czerwień. Rozerwane gardła,
nadgarstki, ciała od których ktoś, a raczej Klaus, oderwał kończyny.
Zakrwawione pełne strachu twarze z pozbawionymi wyrazu oczami. Kobiety,
mężczyźni, dzieci. Nie oszczędził nikogo. Swoje zbrodnie dokumentował robiąc
zdjęcia. Aby odebrać odwagę brunetce przykleił je nad jej biurkiem,
przypominając tym samym o uciekającym czasie. Zdjęcia ułożone były w liczbę 105. To potwierdziło teorie Damiana o
liczbie godzin, a nie dni.
Upłynęło już tyle czasu. Armia Klausa już na pewno
jest przygotowana, a oni dopiero ja zbierają. To nie wróży zbyt dobrze. Ich szansę wynoszą 2
do 1000. Jedyna nadzieja, to to, że dziewczyną uda się przekonać Agatę do
powrotu na jasną stronę.
-Ania! Kolega do ciebie – z dołu doszedł ich głos mamy
Ani.
A po chwili pukanie do drzwi. Brunetka w panicznym
tempie zaczęła zrywać zdjęcia i wpychać je do szuflady biurka. Damian podszedł
do drzwi i otworzył je delikatnie tak by nie było widać wnętrza pokoju.
- To ty – warknął do nowo przyszłego chłopaka.
- Ja tez cię nie lubię – odpowiedział, a Ania
rozpoznała Kacpra.
Ten przepchnął się przez blondyna i wszedł do
pokoju. Podszedł do Ani i otworzył szufladę, którą dopiero zamknęła. Wyjął z
niej parę zdjęć i przyjrzał się im uważnie. Łowczyni nie wiedziała co robić, a
wampir wyglądał na wściekłego, ale nie ruszył się od zamkniętych drzwi nawet o
metr.
W końcu dziewczyna wzięła zdjęcia od bruneta i
spojrzała na niego pytająco.
- Więc, twój umarlak nie powiedział ci nic? –
zapytał zamiast odpowiedzieć. Ania spojrzała na Damiana. – Co wampirku, nie
miałeś odwagi? – Wampirku? Brunetka otworzyła szeroko oczy. On wie?
- Za dużo szczekasz – warknął blondyn.
- Umarlaki w ogóle powinny nie istnieć.
- A zmutowane psy? Myślę, że nie…
- Lepiej zmutowany niż martwy…!
- O co do cholery chodzi?! – Wrzasnęła
zdezorientowana dziewczyna.
- Pamiętasz jak mówiłem ci, że krążą wokół ciebie
psy? Twój przyjaciel jest wilkołakiem…
- A chłopak wampirem.
- Kacper… naprawdę?
- Pokazać ci ogon, skarbie – powiedział
sarkastycznie. – Jednak nie przyszedłem tu, żeby pokazywać wam mój tyłek.
Jestem tu w interesach. - dodał po chwili.
Blondyn już chciał coś powiedzieć, ale uciszyła go Ania
podnosząc rękę i Kacper warcząc.
-Moje stado – kontynuował, jednak przerwała mu Ania.
- To jest was więcej?
- Jesteś łowczynią, a nie wiesz nic o wilkołakach? Dziewczyno
odrób lekcje – zaśmiał się, jednak trochę urażony. – Więc jak mówiłem moje
stado zgodziło się pomóc w walce z K… K… kimś tam. Nam też ostatnio się trochę
naraził, zwłaszcza tymi zdjęciami. Nie ma nas wielu, ale z tą gromada wampirów
sobie poradzimy.
- Nie rozumiem… Czemu się naraził?
- A twoim zdaniem tak rozerwać na strzępy mógł
człowiek… czy nawet wampir? – Spytał trochę zły, ale nie na Anie, na Klausa. –
Tu ewidentnie widać pazury. Omamił dwóch z nas, a potem kazał zabijać i im się powiesić,
blisko naszej polany w postaci wilków… na przestrogę – dokończył pogardliwie.
- Jezu…
- Hej wszystkim – zawołały chórem Iza, Magda i Martyna.
- O kogo my tu mamy? – zaśmiała się Magda.
- Już wychodzę – powiedział Kacper zmierzając do
drzwi, jednak zatrzymała go Ania.
- Myślę, że musisz zostać – powiedziała z uśmiechem –
dziewczyny wszystko wiedzą, no i musisz nam powiedzieć gdzie staną wilki.
- Jakie znowu wilki?! – krzyknęła Martyna – Mam dość
tych wszystkich dziwnych stworzeń.
Wszyscy się roześmiali. Jednak i Martyna przysiadła
w kółku nad mapą leśnej polany, którą pamiętała Magda z opętania i Damian, który
to zrobił i pod postacią kruka obserwował wszystko z drzewa. Łowczyni nie odważyła
się powiedzieć dziewczyną kto opętał Magdę, a i Damian się do tego nie kwapił.
Zaznaczyli wszystkie pomysły jakimi zaświeciła
wczoraj Martyna, ale tym razem to Damian z Kacprem mieli główny głos, przez co
dochodziło do częstych kłótni po miedzy nimi. W końcu jednak ustalili wszystko
dokładnie. Broń, położenie, taktykę, obowiązki poszczególnych członków grupy.
Kiedy Kacper wracał do domu, choć teraz nikt nie był
do końca pewny (może z wyjątkiem Damiana) gdzie tak właściwie szedł brunet, było
już ciemno.
Dziewczyny został trochę dłużej, by dowiedzieć się
więcej o zdjęciach, i o liczbie pozostałych godzin.
- Dziewięćdziesiąt trzy! – zawołał ktoś za okna.
Dziewczyny podbiegły by zobaczyć, kto zna ta sprawę,
jednak nikogo już nie było.
Gdy odjeżdżały, jak zwykle samochodem Izy, Ania wyszła
by je pożegnać, Damian z nią. Gdy samochód zniknął z za kretem i blondyn pożegnał
się z brunetką. Odszedł kawałek i wzbił się w niebo pod postacią wielkiej
sroki.
~*~
Witajcie kochani :*
Przepraszam, że wstawiam rozdział dopiero o takiej godzinie, ale wystąpiły kłopoty... wiecie jak to bywa z zazdrosnym rodzeństwem.
I co myślicie o Kacprze? Omamiony przez Klausa, czy rzeczywiście ma dobre intencje?
Wielkimi krokami zbliżamy się do bitwy. Cieszycie się?
Do zobaczenia w następnym rozdziale ILY <3
Proszę Was o komentarze :)