Jechały
samochodem Izy. Nie panowała w nim zbyt rozrywkowa atmosfera mimo, że jechały
na bal Nowo Roczny. Wiedziały, że dużo sobie nie potańczą, zdawały sobie
sprawę, iż bezpieczeństwo ludzi obecnych na balu zależy od nich. Dodatkowo
sprawę pogarszała wystająca z bagażnika kosa. Był to element przebrania Ani,
ale prawdziwy i ostry.
Zaparkowały
na parkingu przed szkołą. Bal odbywał się na dużej sali gimnastycznej i
korytarzu łączącym ją z resztą szkoły.
Ludzi było już bardzo dużo. Paru nauczycieli,
studytów i głównie młodzież licealna.
Tegoroczne ozdoby były naprawdę zjawiskowe. Osoby z
kółka plastycznego musiały się nieźle natrudzić. Nad wejściem wisiał wielki
napis „Bal Noworoczny”, a nad wejściem do Sali gimnastycznej „Szczęśliwego
Nowego Roku”. Z sufitu na korytarzu wisiała kolorowa serpentyna. Ściany
przyozdabiały rysunki petard i kieliszków szampana, gdzie nie gdzie przyklejone
było ciastko. Natomiast sala gimnastyczna przystrojona była w nieco mroczniejszy
sposób. Ze ścian uśmiechały się duszki i wampirki. Pod ścianą rozłożona była
scena, na której będzie występowała szkolna kapela rockowa.
Ludzie
zaczęli się zbierać w najróżniejszych przebraniach, tak, że trudno było
kogokolwiek rozpoznać. Ania wypatrywała Damiana i Klausa. Jeden i drugi był
niebezpieczny dla otoczenia. Choć Łowczyni wiedziała, że blondyn nie jest taki,
ale „przezorny ubezpieczony”.
- Kurde, ale Damian się przebrał. Wygląda jak
prawdziwy wampir – powiedziała Iza.
Widząc zbliżającego się chłopaka. Czarny frak, biała
koszula poplamiona krwią, bo bardzo możliwe, że była prawdziwa i czarne
spodnie. Z ust wystawały dwa śnieżnobiałe, ostre jak brzytwa kły, które na pewno były prawdziwe. Z
błękitnych, z pozoru szczęśliwych oczu biła złość.
Ani nie mówiła dziewczyną czego się dowiedziała o
tym chłopaku. Nie wiedziała jak zareagują i czy Damianowi by to odpowiadało.
Tak, po mimo jej przygody z nim liczyła się z jego zdaniem.
- Możemy porozmawiać? – spytał.
- Jeśli masz coś ważnego do powiedzenia.
Obią dziewczynę
ramieniem i zaprowadził na korytarz gdzie było nieco ciszej.
To było uczucie którego Ani brakowało, za którym
tęskniła.
- Nie jesteśmy sami – powiedział kiedy się
zatrzymali – Wyczuwam wampiry i na pewno więcej niż tylko Klaus.
- Możesz wskazać?
- Nie, niestety, ale mieszają mi się z ludzką krwią.
- Więc musimy się rozdzielić i ich poszukać.
- Myślę, że to nie będzie konieczne. Szukają cię
więc prędzej czy później podejdą do ciebie i…
- Ale zanim to zrobią mogą przedtem zabić jakąś
niewinną osobę.
- Więc ja o to zadbam – odwrócił się i już chciał
odchodzić jednak powiedział jeszcze – Uważaj na wilkołaki, kręcą się koło
ciebie – I odszedł.
Ania wróciła do dziewczyn, które już zaczęły tańczyć
do muzyki granej przez kapele. Gdy ją zobaczyły przestały się bawić i podeszły
z twarzami pełnymi obaw.
- Są tu. Trzeba mieć się na baczność. Jeśli chcecie
jechać do domu wsiadajcie w samochód i nie wracajcie – powiedziała szybko
rozglądając się.
- Ooo jedziecie do domu? No co wy…? - odezwał się
Kacper za ich pleców. Kompletnie nie zauważyły kiedy przyszedł.
Przebrany był za wilkołaka, choć za specjalnie się
nie postarał. Rozszarpane spodnie, koszula stanowczo za duża poplamiona jakąś
klejąca cieczą i sztuczna krwią, również poszarpana. Włosy roztrzepane tak, że
każdy skierowany był w inną stronę. Jego oczy były nieco rozkojarzone, rozglądał
się tak jak Ania tylko bardziej dyskretnie.
Wilkołak. W brunetce od razu obudziła się przestroga
jaką wypowiedział do niej Damian. Ale Kacper? Przecież byli sobie dość bliscy.
Zauważyłaby coś, poczuła. Przecież ten uroczy brunet nie może być zły, a tym
bardziej wilkołakiem. To tylko przebranie.
- Nie jeszcze nie jedziemy, ustalamy tylko godzinę –
odpowiedział mu w końcu Magda.
- W takim razie porywam cię do tańca.
I ruszył z blondynka w wir tańczących par.
Bal
mijał w miarę szybko. Ania nie widziała już później Damiana. Nie pojawił się
też Klaus. Nie rozpoznała żadnego wampira. Na szczęście też nic się nie
wydarzyło.
Zespół ogłosił, że do nowego roku został pięć minut
i czas zbierać się na dworze aby zobaczyć pokaz sztucznych ogni. Tłum zaczął
się wylewać na świeżę powietrze.
Trzy…
Dwa…
Jeden…!
W powietrze wyleciał chyba z tuzin fajerwerk.
Wybuchały nad niebem w najróżniejszych kolorach. Małe, duże, zielone, czerwone.
A potem kolejna porcja.
Po pokazie wszyscy uczestnicy balu zaczęli wchodzić
do środka. Zanim kapela zaczęła grać na sali panowała wrzawa, którą przerwał
krzyk. Długi, piskliwy i pełen paniki.
Ania wraz z dziewczynami zaczęła biec do toalet z
których wydobywał się krzyk. Jednak musiały się przeciskać przez tłum, który
też ruszył w tamta stronę.
Łowczyni udało się dobiec jako pierwszej. Przed
drzwiami do damskiej toalety stała ładna, ale dość wytapetowana blondynka. Łzy
z jej oczu lały się strumieniami. W czasie kiedy Iza z Martyną zajęły się
dziewczyna Ania i Magda weszły do toalety.
Pierwsze co rzuciło się w oczy to wielka kałuża
krwi. Pokrywała praktycznie całą posadzkę. Ściany i kabiny również były pokryte
czerwona cieczą. W centrum leżało ciało. Powyginane w różne strony. Kończyny
powyginane były pod najróżniejszymi kątami. Biała suknia teraz była praktycznie
cała różowa.
- Ania… - odezwała się Magda drżącym głosem
wskazując lustro nad umywalkami.
Leśna
polana, albo ofiar będzie więcej.
Mówił napis na lustrach. Napisany był na pewno krwią
dziewczyny leżącej na podłodze. A w jednej z umywalek…
Ania szybko spojrzała na ciało. Brakowało mu głowy,
wielki kołnierz przysłaniał rozerwaną szyję. A w umywalce leżała głowa z
jeszcze otwartymi oczami. Były one, choć martwe, pełne przerażenia. Błysk życia
uszedł z nich, uleciał. Na czole napisana była liczba 113.
Dziewczyna patrzała w te przyćmione oczy i zdała
sobie sprawę kim jest ta dziewczyna, którą ewidentnie dopadł Klaus.
Zmasakrowane ciało pozbawione głowy należało do
dziewczyny, która dobrze znała. Której nie lubiła, ale nie życzyła jej takiej śmierci.
- Ty też tak zginiesz – wyszeptała. A w jej głowie
rozległ się skrzeczący śmiech.